Chociaż nie wiedziałam, co planował, to ufałam mu całkowicie, bo kochałam go równie mocno jak własne życie.*
Czasem szczęśliwe zakończenie ma słodko-gorzki posmak, bo jesteśmy szczęśliwi, wśród kochających nas osób i wiemy, że nie będziemy sami, ale nadal czujemy lęk przed tym, co może nadejść. Zwłaszcza gdy wiemy, że w każdej chwili może dopaść nas ten, który nam zagraża. Jak żyć z ciągłym lękiem?
Aideen zna to uczucie bardzo dobrze. Z jednej strony cały czas boi się, że Duży Phil w końcu spełni swoje groźby i męczą ją traumatyczne przeżycia. Z drugiej jednak cieszy się, że to już koniec ciąży i niedługo będzie trzymać swoje dziecko w ramionach. Nieustannie są z nią jej przyjaciółki, rodzina oraz Slaterzy, a zwłaszcza Kane. Z czym jeszcze będzie musiała sobie poradzić Aideen, by zadbać o to, co jej?
Nie mam zielonego pojęcia, czemu tak długo zwlekałam z przeczytaniem Aideen. Uwielbiam braci Slater i to jak pisze L.A. Casey, a Kane\’a już dawno mam za sobą. Aideen okazała się miłym przypomnieniem tego, co autorka serwuje swoim czytelnikom i jednocześnie jest wstępem do kolejnego tomu.
Pomimo tego ile czasu upłynęło od momentu czytania przeze mnie poprzednich tomów, pamiętam wszystkie emocje oraz wrażenia. Jak wspomniałam, Kane różnił się od wcześniejszych tytułów serii – był poważniejszy i mroczniejszy. Aideen z kolei jest powrotem do powieści pisanej w lekkim stylu, gdzie jest dużo zabawnych oraz poruszających scen. L.A. Casey nie byłaby jednak sobą, gdyby i tutaj nie dodała odrobiny strachu i nutki niebezpieczeństwa. Aideen to nowelka, ale jest dopracowana, idealnie łączy ze sobą poprzedni i kolejny tom. To dopełnienie tego, co było oraz zapowiedź tego, co nadchodzi. Tutaj nie ma czasu na nudę, książka od pierwszych stron wciąga i nieustannie dostarcza mnóstwa dobrej zabawy.
Jak w każdej nowelce z tej serii do głosu dochodzi bohaterka. Aideen już w poprzednim tomie pokazała, że jest kobietą, która potrafi walczyć o swoje i dla bezpieczeństwa bliskich zrobi wszystko. Tutaj to się tylko potwierdza. Udowadnia, że dla bezpieczeństwa dziecka i ukochanego jest w stanie zaryzykować bardzo wiele. Nie zabrakło również pozostałych postaci. Slaterzy ponownie zachwycają i rozbrajają swoją lojalnością oraz poczuciem humoru. Nie da się ich nie kochać.
Aideen musiała swoje odczekać na przeczytanie i szczerze tego żałuję, bo już dawno się tak nie uśmiałam, jak przy tej nowelce. L.A. Casey po raz kolejny zdobyła moją całkowitą uwagę i sprawiła, że nie mogłam oderwać się od czytania. Każda strona jest przepełniona emocjami i wraz z Aideen oraz całą resztą przeżywałam wszystkie momenty. Śmiałam się do łez, bałam i stresowałam, a nawet wkurzałam. Autorka jak mało kto potrafi mnie tak zaabsorbować, że zatracam się w historii i tracę kontakt z rzeczywistością. Smutno mi, że tak szybko ją przeczytałam, ale mam pod ręką Rydera oraz Branne, a na sierpień zapowiedziano kolejne tomy.
Aideen to taki oddech między właściwymi tomami. Kane był poważniejszą lekturą, Ryder również zapowiada się na mniej zabawną historię, a tutaj możemy się pośmiać na całego i wzruszyć przywiązaniem braterskim oraz przyjacielskim. Polecam, chociaż myślę, że fanom serii nie muszę.
Irena Bujak