Fiodor Dostojewski kojarzy się nam z autorem opasłych tomów, powieści, które wnikliwie zgłębiają naturę człowieka. Do tej pory powieści Dostojewskiego, jakie wpadały mi w ręce, były grube, nadawały się idealnie na długą jesień, bo w końcu takie melancholijne klimaty łączą nas z Rosjanami. Byłam w szoku, gdy do rąk dostałam taką cienką książkę. Na jedno popołudnie. Dosłownie. Lubię czytać powieści rosyjskich autorów, bo odnajduję w ich powieściach także polskiego ducha, możemy się tego wypierać, ale mamy zbliżone charaktery, łatwo gra w nas melancholia, wódka też umie podobnie nas nastroić, czy ta książka pokaże mi kolejne wspólne strony. Oj od Polaków w tej książce nie uciekniemy.
Zaczyna się od kasyna, świątynia hazardu, do której trafia młody człowiek. Patrzymy na świat jego oczami, nieco naiwnymi, niedojrzałymi. Przy stole do ruletki możemy spotkać cały przekrój społeczeństwa, są Polacy, arystokracja, młodzi i starzy. Hazard od lat porywał ludzi, władał ich umysłami, powoli uzależniał. Nie jestem biochemikiem, Dostojewski też nie będzie próbował pokazać nam fizjologii nałogu, nie skupi się na skokach adrenaliny, ale zobaczycie dom gry od kuchni. Dla mnie to wspaniała okazja, bo sama nigdy w kasynie nie byłam, a nawet z totolotkiem uważam. Aleksy Iwanowicz to doskonała przestroga, porządny chłopak, który rozumie potęgę hazardu, na początku jest bardzo ostrożny, ale jak wielu przed nim i wielu po nim pogrąża się w otchłani.
Dostojewski nie porusza błahych tematów, nie pisze książek, które spływają po czytelniku. Jak już wspomniałam, sama podchodzę z niemniejszą ostrożnością niż Aleksy Iwanowicz do hazardu, ale raczej się wystrzegam nie tylko kasyn, ale i kolektur przez ostatnie dwanaście miesięcy nie obstawiłam ani kuponu lotka, ani nawet żadnego meczu. Jednak z bliska obserwowałam w realu to, o czym pisze Dostojewski. Minęło kilkadziesiąt lat, technologia poszła do przodu, to jednak mechanizmy uzależnienia pozostają te same. Byłam w szoku, czytając tę książkę, jak przypomina mi to obrazy, które widziałam na żywo. Po prostu wow – chyba to przyciąga nas w prawdziwych, ponadczasowych książkach, autor, który diagnozuje problem, opisuje go ze szczegółami, a my czytamy to w innym kraju, zupełnie w innych czasach a jesteśmy porażeni prawdziwością jego tez, słusznością obserwacji.
Może i książka nie poraża objętością, ale dobrze się ją czyta. No kurczę, to w końcu Dostojewski, jak to się stało, że dopiero teraz ją odkryłam.
Katarzyna Mastalerczyk