Chyba każdy z nas kojarzy Monopoly czy też Eurobiznes, prawda? U mnie w domu wciąż gdzieś na półce leży zużyta od wielokrotnego grania pierwsza z nich i nadal nachodzi nas czasami ochota na ponowną rozgrywkę. Chociaż tak możemy szastać pieniędzmi i nabywać ciekawe miejsca. Wiecie, to uzależnia (hehe).
Jakiś czas temu dostałam propozycję zrecenzowania gry Kleropol, która zasadami bardzo przypomina te wyżej wymienione, ale jej tematyka odnosi się do kościoła jako instytucji czy też firmy biznesowej. Przyznam, że się zastanawiałam czy to coś dla nas, bo wiedziałam, że jednym z graczy będzie moja mama i bałam się czy to jej nie urazi. Jednak poczytałam o grze i zapytałam samej zainteresowanej, która wyraziła chęć przyjrzenia się jej bliżej i oto mamy za sobą kilka pierwszych rozgrywek.
Od razu uprzedzę, że Kleropol nie jest dla każdego. W grze dominuje czarny humor oraz drwina, ale w żaden sposób nie obraża ona instancji Kościoła. To po prostu gra imprezowo-strategiczna, która z humorem pokazuje jakimi przywilejami cieszy się Kościół w naszym kraju, a inspiracją do jej stworzenia były autentyczne wydarzenia, o których można poczytać w dołączonej książeczce. I od razu uspokajam – nie ma tu nic o pedofilii czy wykorzystywaniu seksualnym.
Cel gry
Myślę, że to akurat wie każdy. Celem gry jest zdobycie jak największej ilości gotówki oraz wykupionych miejsc. I ważne jest, by nie stracić płynności finansowej.
Strona wizualna
Kolorystyka gry jest dość ciemna, ale myślę, że to zamierzony zabieg. Pudełko jest dość duże i bez problemu mieści wszystkie elementy, a co lepsze, po rozpakowaniu kart można zmontować przegródki, które pomogą utrzymać porządek w ich przechowywaniu oraz ułatwiają grę. Plusem jest również to, że zarówno karty, pieniądze, jak inne elementy są dość trwałe i zbyt szybko się nie zniszczą.
Zawartość pudełka
– plansza
– 6 pionów
– 6 żetonów
– 22 karty własności
– karty: 59 Opatrzności, 57 Cuda i 70 Liturgia
– 6 kart zawodów
– 25 domków
– 15 hoteli
– 2 kostki, klepsydrę
– banknoty
– instrukcja oraz broszurka
Przygotowanie gry oraz rozgrywka
Zanim zasiądziemy do gry, musimy rozłożyć planszę, zainstalować na niej ruletkę, rozłożyć odpowiednie karty na właściwych miejscach i można zaczynać. Ach, nie, jeszcze nie! Każdy z graczy (od 2 do 6) wybiera sobie swój kolor pionka, na start otrzymuje 15 000 zł, staje się również właścicielem aktów własności oraz zdobywa zawód, dzięki któremu będzie otrzymywał pensję.
Sam przebieg rozgrywki jest podobny do tego z oryginalnej wersji. Poruszamy się po planszy, kupujemy, co tylko możemy i na co nas stać. Staramy się unikać pól wykupionych przez przeciwników oraz pułapek przygotowanych przez twórcę gry (w Monopoly często trafiałam do więzienia za jazdę po pijaku, tutaj? ach, spuśćmy na to zasłonę milczenia) lub trafić na te, które pozwolą nam zarobić. Mamy też tu jednak nowe elementy. Jedna z nich to ruletka, która buduje napięcie po każdym przekroczeniu startu. Nie można też zapomnieć o kalamburach, które sprawiają, że rozgrywce nieustannie towarzyszy dużo śmiechu. Karty kalambur są ściśle powiązane z kościołem i mogą sprawiać problemy, ale warto zapoznać się z broszurką, tam są wszystkie odpowiedzi.
Podsumowanie
Kleropol zdecydowanie nie jest dla wszystkich. Nie chodzi tu tylko o czarny humor czy drwinę, ale przede wszystkim o indywidualny stosunek każdego z nas do tematu gry. U mnie w domu cieszy się ona dużym zainteresowaniem i dostarcza nam masy zabawy oraz dużo śmiechu w czasie kalambur czy też unikania płacenia. Jest kontrowersyjna i nieprzewidywalna, a to daje możliwość wielokrotnej gry pełnej niespodzianek i nieprzewidzianych momentów. My jesteśmy na tak.
Irena Bujak