Lustro fascynuje kinematografów od lat, wszak jest starszym i bardziej tajemniczym kuzynem obiektywu kamery. Ludzie od wieków zastanawiają się co znajduje się po drugiej stronie lustra, gdzie trafiła powieściowa Alicja, w lustrze szukają też, tak jak Zła Królowa lub Lord Farquaad, ukojenia lub odpowiedzi na swoje pytania – któż nie zna słów lustereczko powiedz przecie… Podobnej pomocy w zwierciadle szukała bohaterka filmu Oblicze mroku, jednak nie do końca otrzymała to czego oczekiwała.
Maria jest śliczną, ale zamkniętą w sobie i nieśmiało nastolatką. Ma bogatych rodziców i teoretycznie nie powinna mieć żadnych zmartwień, jednak jak to w życiu bywa, uroda i pieniądze to nie wszystko. Jej ojciec jest chirurgiem plastycznym, którego obsesja piękna rozciąga się również na urodę córki, której widz nie może niczego zarzucić, ale ojczulek już owszem. Również w szkole dziewczyna nie ma lekko. Pomimo trzymania się z przebojową i dość popularną koleżanką, Maria jest ofiarą kpin i przemocy ze strony jednego z rówieśników, któremu ja osobiście strzeliłabym w zęby, jednak bohaterka nie umie sobie z tym poradzić i dziwnym trafem nikt nie reaguje, nie próbuje pomóc. Pewnego dnia zwierza się z problemów swojemu lustrzanemu odbiciu, a to jej odpowiada, a potem zaczyna coraz mocniej ingerować w jej życie.
Nie będę Was trzymać w napięciu – Oblicze mroku to nie jest dobry film. Po pierwsze problemy bohaterki, jak i ona sama, są dla mnie mało wiarygodne i ukazane dość powierzchownie, przez co tak naprawdę trudno jest jej współczuć. Ona sama jest zresztą zaprezentowana jako postać, którą trudno jest polubić, a jej lustrzane alter ego tym bardziej, choć Airam jest bardziej przebojowa i pewna siebie, to właśnie ona jest tytułowym mrocznym odbiciem, które rzeczywiście ma w sobie najczystsze zło, choć czy na pewno? Podjęcie wątku bliźniaka mogłoby być ciekawym elementem fabuły, ale wyraźnie widać, że scenarzyście (a zarazem reżyserowi) zabrakło pomysłu na rozwinięcie go, przez co widzowie otrzymują jedynie szczątkowe sceny, które mogą urozmaicić historię, ale w żaden sposób jej nie wzbogacają. Można by oczywiście doszukiwać się w fabule istotnych problemów współczesności, można by odnaleźć w figurze ojca typowy przykład opresji patriarchalnej, można by szukać odniesień do kultowych horrorów minionych lat, ale moim zdaniem ten film niestety nie jest tego wart bowiem nie wynika z niego żadna puenta, a na widzów nie czeka żadne szokujące zakończenie, toteż uważam, że zabawa w interpretowanie byłaby tutaj grą w nadinterpretacje.
Drugim problemem tej produkcji jest to, że wcale nie jest straszna, nawet przez chwilę. Airam jest istotą demoniczną, ale jednak bardziej przypomina sukkuba z mokrych snów aniżeli przerażającą dziewczynę w stylu Carrie w scenie z balu. To, w połączeniu z pośpiesznym budowaniem akcji oraz przedstawianiem kolejnych elementów tej opowieści, daje mizerny efekt. I tylko jedno może się w Obliczu mroku podobać, a mianowicie strona wizualna, która (choć również wieje sztampą) jest po prostu ładniutka, mocno cyfrowa i w pewien sposób doskonale pasuje do tego filmu.
Żaneta Fuzja Krawczugo