Przyznaję, że uwielbiam niespieszny rytm narracji skandynawskich sag rodzinnych, niezależnie od czasów, w jakich są osadzone. Jedną z takich perełek północnoeuropejskiej literatury, które toczą się bez pośpiechu, ze smakiem i miłością do detalu, jest właśnie Saga Rodziny Neshov autorstwa Anne B. Ragde, dlatego z przyjemnością sięgnęłam po piąty już tom – powieść \”Kochankowie\”.
Jak to zwykle bywa w przypadku takich wielotomowych sag, warunkiem czerpania przyjemności z kolejnej części jest lektura – przynajmniej pobieżna – chociaż dwóch poprzednich. Fabuła bowiem dotyczy przede wszystkim dynamiki życia bohaterów: przebywającego w domu opieki Tormoda, Erlenda i Krumme wijących sobie gniazdko w Danii, Margido, który po ułożeniu się z Bogiem odnajduje spokój w prowadzeniu dalej zakładu pogrzebowego, wreszcie spajającej rozsypane po Skandynawii ogniwa rodziny Torunn, już dojrzałej, doświadczonej przez życie, ale wciąż mającej wiele energii i pragnienia zmiany otaczającego świata. Wbrew tytułowi powieści, to jednak nie miłość, a już bynajmniej nie miłość romantyczna, lecz śmierć jest motywem przewodnim tego tomu sagi. Śmierć z jednej strony, a cud życia – i jego symbol: dzieci – z drugiej, tworzą interesującą kompozycję, na tle której rozgrywają się raz zwyczajne, raz dramatyczne wydarzenia, zawsze jednak opowiedziane w emocjonujący i przejmujący sposób.
Oto bowiem czytelnik śledzi przede wszystkim losy Erlenda i Krummego jako ojców, starających się odnaleźć w nieprzewidywalnym świecie dziecięcej obecności, a także Margida, którego rytm życia wyznaczają kolejne pogrzeby. Ragde bezlitośnie, choć bez epatowania naturalizmem, odsłania kulisy profesji jednego ze swoich bohaterów, konfrontując czytelnika z różnymi rodzajami śmierci: wypadkami, śmiercią we śnie, wspomnieniem samobójstwa, które było dla rozwoju sagi punktem zwrotnym. Co istotne, wszystkie te rodzaje śmierci nadchodzą niespodziewanie. Autorka daje tym samym sygnał i bohaterom, i czytelnikom – nie znacie dnia ani godziny. I faktycznie właśnie niespodziewana śmierć jest w ?Kochankach? punktem zwrotnym, od którego nic już nie będzie takie samo. Czyja to śmierć? Nie zamierzam psuć wam przyjemności lektury.
Kolejna książka Ragde jest dokładnie dla tych, dla których były poprzednie książki Ragde: dla osób, które w czytaniu szukają wyciszenia, detalu, zagłębienia się w burzliwe emocje targające bohaterami. Na pewno nie da się w niej znaleźć wartkiej akcji i ogromnej dozy dramatyzmu. To proza dla czytelników ceniących interesujące spojrzenie na codzienność, którą Ragde analizuje jak pod mikroskopem, wyciągając na światło dzienne drobiazgi takie jak zapaćkany przez dziecięce łapki ekspres do kawy i na nich właśnie osnuwających historie. Wydarzenia, wielka narracja – to pozostaje w tle. Najważniejsze są drobnostki dnia powszedniego.
Dlatego też całą sagę rodziny Neshov polecam miłośnikom dobrze napisanej prozy psychologiczno-obyczajowej, raczej artystycznej niż rzemieślniczej roboty, z dużą dozą autentyczności.
Joanna Krystyna Radosz