Pomimo, że pierwszy tom zebrał pozytywne recenzje, ja miałam kilka zastrzeżeń i uwag, ale spodobał mi się pomysł Kariny Bonowicz i to, że z naszej rodzimej kultury i wierzeń czerpała pełnymi garściami. Byłam ciekawa, jak potoczy się akcja dalej, więc skusiłam się na lekturę Nie wywołuj wilka z lasu.
Alicja i Nikodem są ze sobą związani poprzez pakt, który zawarli. Nie mogą zdradzić tego nikomu, muszą nauczyć się sobie ufać i znaleźć naczynie, które jest niezbędne do odprawienia ważnego rytuału. Niestety, w Czarcisławiu nie dzieje się dobrze. Ludzie umierają tajemniczych okolicznościach, ale na tym się nie kończy – te osoby nie bardzo chcą pozostać nieżywe. Alicja i Nikodem muszą współpracować; mogą ufać tylko siebie.
Bardzo lubię klimat, jaki autorka zawarła w swojej książce. Jest tutaj duża dawka słowiańskości. Karina Bonowicz wiedziała, skąd czerpać inspirację i zrobić z tego wszystkiego użytek. Chętnie przeniosłabym się do Czarcisławia, bo to miejsce, które mnie intryguje, zachwyca i czuje, że świetnie bym się tam odnalazła. Jednak poczekałabym na to, aż bohaterowie przeprowadzą rytuał, żeby czuć się bezpieczniej. Karina Bonowicz miała ciekawy pomysł, wenę, lubi się ze słowem pisanym i z piórem, ale po lekturze drugiej części serii nadal uważam, że autorka pisała tę książkę na jednym wdechu. Akcja biegnie z ogromną prędkością już od pierwszej strony, a bohaterowie pojawiają się na scenie, by zaraz z niej zniknąć. Autorka skutecznie budowała napięcie, bo czytałam tę książkę zaintrygowana, cóż takiego wydarzy się dalej, ale w pewnym momencie miałam dosyć. Dlaczego? Niestety, akcja tak szybko biegnie, a wątki, które się rozwijają bardzo trudno policzyć, że zaczęłam się mieszać, czuć zmęczenie i niechęć do tego, aby kontynuować lekturę. Dlatego napisałam, że Karina Bonowicz pisała tę książkę na jednym wydechu. Nadmiar wszystkiego męczy i przytłacza i nawet dobry pomysł i ciekawy klimat nie uratują takiej lektury. Zakończenie okazało się świetne, znowu autorka zarzuca wędkę, aby złowić czytelnika na kolejną część.
W recenzji poprzedniej części napisałam, że główna bohaterka należy do tych niesamowicie irytujących i niedopracowanych. Niestety, nadal obstaje przy tym argumencie. Alicja strasznie mnie denerwowała, nawet bardziej niż w Księżyc jest pierwszym umarłym. Wiem, że nie tylko ja mam takie wrażenie. Jej decyzje są lekkomyślne i można powiedzieć, że \”najpierw robi, a potem (nie)myśli\”. Mam wrażenie, że to postać budowana na szybko, niby twarda i pyskata, a tak naprawdę bardzo miałka.
Nie wywołuj wilka z lasu to książka, która zebrała dużo pozytywnych opinii, ale ja już wiem, że nie skuszę się na kolejny tom, ale Karinie Bonowicz życzę wielu sukcesów literackich.
Katarzyna Krasoń