Jodi Picoult pisała kiedyś “Macierzyństwo to taki zawód, w którym nie można pracować na zmiany”. Kwestie dzieci bardzo często rozpatrujemy przez pryzmat macierzyństwa, o matkach funkcjonuje wiele powiedzeń, większość poradników adresowanych jest właśnie do kobiet i to wokół nich skupia się głównie zainteresowanie. Urlop tacierzyński wprowadzony w kodeksie pracy niejako zaznaczył rolę ojca w wychowaniu dziecka, ale wciąż tata wydaje się pomijany. Tymczasem bardzo często mężczyzna w dużym stopniu uczestniczy w życiu dziecka, nie mówiąc już o tym, że niekiedy radzi sobie z wychowaniem lepiej niż matka, i to z różnych względów.
Poradnik “Tata nie ma siły. Rodzicielstwo bliskości z dystansem”, autorstwa Błażeja Staryszaka i Krzysztofa Wiśniewskiego, niejako przełamuje ten negatywny trend, stanowiąc nieocenioną pomoc dla każdego taty, ale i nie tylko. Wydawnictwo Buchmann opublikowało książkę, która wspiera wszystkich ojców w problematycznych sytuacjach, dostarczając gotowych rozwiązań problemów. Pozycja ta stanowi również niewyczerpane źródło inspiracji, jeśli chodzi o spędzanie z dzieckiem czasu, a podane tu ćwiczenia można wykorzystywać na wiele sposobów i modyfikować dostosowując odpowiednio do sytuacji.
Nie jest to typowy poradnik i nie znajdziemy w nim psychologicznej wiedzy, jak zaznaczają autorzy. Są za to intuicyjne rozwiązania, jest rodzicielstwo bliskości i jest miłość widoczna w reakcjach na różnego rodzaju wychowania, a bardzo często podane wskazówki rzeczywiście wpisują się w zalecenia psychologów. To, co charakteryzuje ten poradnik, to ogromny ładunek humoru i dystans do ojcostwa, który zmniejsza presję ciążącą na mężczyznach, a także poziom ich stresu, kiedy muszą zająć się dzieckiem. Przede wszystkim to książka adresowana do ludzi, którzy, nawet gdy bardzo kochają swoje dzieci, mają prawo do błędów.
Książa została podzielona na pory roku, gdyż jak wskazuje doświadczenie, ojcowie może i są świadomi ich zmiany, to już nie zawsze wiążą to z koniecznością dostosowania do pory roku ubioru dziecka. Jednak wszystkiego można się nauczyć, jeśli dysponujemy otwartym umysłem. Dlatego, po tym, jak ojcowie rozwiążą test odpowiadający, jakim są typem taty, dowiedzą się, jak ubrać dziecko wiosną, latem, jesienią i zimą, jak się z dzieckiem bawić, czym go nakarmić i w jaki sposób odpowiedzieć na najtrudniejsze pytania (niekiedy stosując sprytne uniki).
Wiosenna część książki obejmuje m.in. zabawy w tropienie zwierząt czy robienie “psikusów”, a ojcowie zyskają szansę dowiedzieć się nieco o nawykach żywieniowych swoich dzieci (i o warzywach, których te zwykle nie znoszą). Część obfituje w rozmaite opisy sytuacji, ale także rady dotyczące na przykład tego, w jaki sposób zachować się, kiedy dziecko wstaje zdecydowanie za wcześnie.
Lato pozwoli nam dowiedzieć się, czy czytający tę pozycję ojciec należy do ojca fotelowego, fajtłapy, ojca nieobecnego, zastępczego ojca marzeń czy też… ojca normalnego. Dla rozrywki (inspiracji) autorzy przywołują relację z wieczoru oraz nocy spędzonych przez ojca z dwójką dzieci w trakcie podróży służbowej matki (drżyjcie!). Rozdział o zakończeniu przedszkola podpowie, jak zrobić to z przytupem (na przykład zamawiając odpowiednio wcześniej album ze zdjęciami wszystkich dzieci), a także dostarczy mnóstwo pomysłów na to, co robić wówczas, gdy przedszkole zamyka się na wakacje (nie, oglądanie przez dwa miesiące bajek bez ograniczeń nie jest dobrym pomysłem).
Jesień rozpoczniemy ze śpiewem na ustach, a śpiewać będziemy oczywiście o ojcach. W tej części ojcowie dowiedzą się, że istnieje wiele rodzajów kaszlu (i zwykle nie trzeba jechać do szpitala, kiedy dziecko zakrztusi się wodą), a może nawet zdecydują się otworzyć swój biznes. Ostatni, “zimowy” rozdział pomoże uratować święta (tak, jest coś takiego, jak świąteczny chleb z masłem), rozpoznać, z jakim typem dziecięcego lekarza mamy do czynienia, a także poczynić bilans świąt i podsumować rok, by przekonać się, czy nasza sytuacja polepszyła się, czy też ma raczej tendencję zniżkową.
Wszystkie teksty, zabawy czy rady opatrzone są zabawnymi ilustracjami Michała Rzecznika, a całość pozwala uwierzyć, że ojcostwo wcale nie jest takie trudne. Nawet jeśli dzieci dostaną kupnego makowca, a my, zamiast zapewnić im super fantastyczną edukacyjną rozrywkę czasami włączymy komputer, to jednak możemy zbudować ze swoimi dziećmi fantastyczną relację, opartą nie o zakazy i oczekiwania, ale o wspólną bliskość oraz uczenie się siebie (a przy okazji ? uczenie się na błędach). Dlatego książka zdecydowanie powinna znaleźć się w biblioteczce każdego rodzica, a już na pewno ojca!
Justyna Gul