Łukasz Łuczaj dał się poznać czytelnikom jako znawca i wielbiciel kuchni opartej o dziko rosnące wiktuały, czemu dał wyraz w swojej cudownej książce “Dzika kuchnia”. Od czasu jej przeczytania z niecierpliwością czekałam na kolejne dzieło, gdyż byłam przekonana, że konceptu doktorowi Łuczajowi nie zabraknie. Ten znakomity biolog, etnobotanik, ekolog, wykładowca bowiem prowadzi swój kanał na platformie YouTube, na którym co kilka dni dzieli się swoją szeroką wiedzą o przycinaniu drzew, o kwestii jadalności muchomora czerwonego, o gatunkach lip i ich cennych właściwościach, czy też przestrzegając przed nierozsądnymi działaniami w ogrodzie. I tak po długich oczekiwaniach pojawiło się nowe dzieło autora – “Dziki ogród”. Równie pięknie wydane co poprzednie i równie skutecznie co poprzednie spowodowało zapadnięcie się w książkę do ostatniej strony.
“Dziki ogród” jest książką poradnikową, opartą na szerokiej wiedzy naukowej i praktycznej autora. Całość dotyczy głównie gospodarowania roślinnością w swoim ogrodzie i okolicy tak, by tworzyć naturalną i przyjazną przestrzeń dla człowieka, a jednocześnie działać we współpracy z przyrodą. A w zasadzie przysparzania naturze choćby niewielkiego fragmentu do jej możliwie wyłącznej dyspozycji. Jednocześnie wielość fotografii ilustrujących treść pozwala książce pełnić również rolę swoistego atlasu roślin.
Interesujący jest sposób, w jaki doktor Łuczaj definiuje ów “dziki ogród” – jaki zakres ingerencji człowieka jest dopuszczalny, by móc ową przestrzeń wciąż określać mianem “dzikiej”. Otóż nie stawia on takiej wyraźnej granicy, przedstawia natomiast działania, które mogą przybliżyć zagospodarowywany fragment ziemi do lokalnego ekosystemu. Jednocześnie nie wyklucza kategorycznie wprowadzania obcych gatunków, wskazując jedynie na pewne aspekty, które powinniśmy brać pod uwagę, adaptując takie rośliny do nowego krajobrazu. W książce zawarto wiele porad dotyczących wyboru roślin i nabywania ich nasion, opieki nad roślinami, koszenia trawnika, tworzenia żywopłotów i skalniaków, stosowania środków chemicznych czy też po prostu pozostawiania fauny samej sobie. Wbrew jednak tytułowi, nie pisze jedynie o “ogrodzie” jako takim. Pisze bowiem również o sadzeniu lasów, o skwerkach miejskich, łąkach i ugorach – żaden fragment przestrzeni nie wydaje się zbyt mały lub zbyt zindustrializowany, by nie zaprosić do niej odrobiny zieleni.
Wątek poradnikowy nie jest jednak suchą wyliczanką wskazówek i zakazów. Obudowany jest bowiem całkiem obszerną opowieścią o prawach rządzących światem roślin, wpływie zmiany klimatu na gatunki dominujące na danym terenie, różnorodności w naturze, charakterystyką rodzajów drzew czy krzewów lub choćby rozważaniami nad odzyskiwaniem przez rośliny terenów porzuconych przez człowieka. Właściwie “Dziki ogród” jest książką wyjaśniającą świat roślin, również w kontekście współistnienia z niektórymi zwierzętami oraz człowiekiem.
Na pewnym poziomie “Dziki ogród” jest również formą autobiografii, ale autobiografii dość specyficznej. Autor pisze o sobie głównie nawiązując do przyrody, botaniki. Pisze o pierwszych naukach sadowniczych pobieranych u dziadka, studiach biologicznych, pracy w angielskich ogrodach, tworzeniu własnych naturalnych ogrodów w Polsce. Wiele spośród porad umieszczonych w książce wzbogaca własnymi spostrzeżeniami, eksperymentami – ale tu również nie poprzez suche fakty, a raczej jak pewną formę powierzenia czytelnikowi doświadczenia w ważnym dla autora aspekcie. Przez tę opowieść przebija duża wrażliwość, miejscami “Dziki ogród” czyta się jak poezję. Ten aspekt, choć nie dominujący, towarzyszy gdzieś cicho w tle przez całą książkę, nadając jej nieco inny wymiar, charakter, nie zatracając jednocześnie jej wartości naukowej. To naprawdę coś wyjątkowego.
Iwona Ladzińska