Magdalena Kordel to jedna z bardziej rozpoznawalnych autorek powieści obyczajowych. Tym razem jednak książkę napisała jej córka. Jak sprawdziła się w roli pisarki? Czy debiut podbił moje serce tak samo, jak twórczość jej mamy?
Aniela ma 21 lat, cięty język, oziębłych rodziców i talent do szybkiej jazdy. Z kolei Łukasz ma za sobą bardzo trudne doświadczenia i pełne nadziei myśli o przyszłości. Tych dwoje ma wielkie plany i marzenia, jednak kiedy na siebie wpadają, nic nie jest jeszcze pewne. Czy uda im się “sięgnąć gwiazd”? A może błędy z przeszłości przekreślą szansę na szczęście i… miłość?
Zanim przeczytałam tę książkę, rzuciłam okiem na recenzje. Nie były zbyt przychylne, dlatego nie spodziewałam się niczego niesamowitego i… pozytywnie się zaskoczyłam. Jak na debiut książka jest całkiem niezła, dość mocno czerpie z wszystkich założeń Young Adult, zarówno z tych pozytywnych, jak i negatywnych aspektów.
Jeśli chodzi o plusy, to trzeba przyznać, że autorka stawia na emocje. Jej bohaterzy są wyraziści, targają nimi sprzeczne uczucia, a ich przeszłość i przyszłość to bieg z przeszkodami. Sama fabuła jest naprawdę dynamiczna, dużo się dzieje i nie ma zbędnej gadaniny. Postacie drugoplanowe to z kolei ciekawie skonstruowani bohaterowie, których albo się lubi, albo nie znosi. Od początku wiadomo, kto ma jaką rolę do odegrania, a zachowanie tych “złych” niestety nie do końca znajduje swoje uzasadnienie.
Książka składa się z wielu ciekawych, ale jednak oklepanych wątków. Mamy motyw oziębłych rodziców skontrastowany z ciepłym domem pełnym miłości. Jest przyjaciel na całe życie oraz wspólne problemy. Mamy też konieczność zarabiania przez bardzo młode osoby. Jednym zdaniem, wszystko to, co literatura młodzieżowa wałkuje od “zarania dziejów”.
“Najlepsze przed nami” to debiut i to da się wyczuć. W oczy rzucają się krótkie, czasem nawet pół stronicowe rozdziały. Taki sposób konstruowania opowieści jest dość typowy dla nowicjuszy. Sama fabuła funduje dużo ciekawych elementów z przeszłości, które początkowo intrygują czytelnika. Jednak ostatecznie praktycznie wszystkie są przywoływane do historii w ramach retrospekcji. Chociaż początkowo wygląda to ciekawie, to ostatecznie jest tego zbyt dużo, a przeszłość spokojnie można by przywołać też inaczej.
Mimo wszystko przeczytałam książkę z dużym zainteresowaniem. Chociaż od początku do końca domyślałam się, jak będzie finał, to jednak doceniam młodzieńczy zapał i ciekawy pomysł. Niektóre elementy można by rozbudować (np. niewykorzystany temat studiów), a jednak całość to naprawdę przyjemna w odbiorze opowieść.
Dominika Róg-Górecka