OCENA
Spójrzmy na plakat "Ocalonej". Niby widzimy dwie znane twarze, niby wymienione są znane nam nazwiska, ba, znajdują się nawet na nim dwie "spluwy". Zapowiada się prawdziwe kino akcji z aktorami, którzy naprawdę niejednokrotnie udowodnili, że należą do tych najlepszych. Czemu więc produkcja nie weszła do kinowej dystrybucji? I czemu Jovovich oraz Brosnana tak okrutnie skrzywdzili traktując ich Photoshopem?
Kate Abbott (Milla Jovovich) jest pracownicą amerykańskiej ambasady w Londynie. Dopiero co przeniosła się tam z Waszyngtonu. Niezwykle skrupulatna, trafia na ślad naukowców, których podejrzewa o terroryzm. Już po kilku dniach pracy staje się świadkiem zamachu bombowego, w którym giną jej współpracownicy. Kate uchodzi z życiem i cudem unika śmierci z rąk płatnego zabójcy (Pierce Brosnan). Jednak wszystkie ślady na miejscu zbrodni wskazują na to, że to właśnie ona jest morderczynią i terrorystką. Uciekając zarówno przed londyńskimi agentami działającymi na polecenie ambasady, jak i przed płatnym zabójcą, stara się poznać plan terrorystów, którzy zamierzają zaatakować Stany Zjednoczone. Czy wygra walkę z czasem?
Produkcja Jamesa McTeigue?a złożona została z schematów, które od wielu lat doskonale znamy, a zazwyczaj również z przyjemnością oglądamy. Na próżno szukać w niej zaskakujących zwrotów akcji czy jakichkolwiek fabularnych niespodzianek (nawet miejsce zamachu okazuje się do bólu oklepane). Niestety, wyposażona została także w tak charakterystyczny dla kina hollywoodzkiego zbędny, irytujący patos. Dodajmy do tego jeszcze tematykę dotykającą 11 września 2001, zamachy terrorystyczne, czyli tematy, które już dobrze się nie sprzedają, ponieważ zwyczajnie się przejadły. Jednak od katastrofy, która dotknęła Amerykanów, a także cały świat minęło już 14 lat w trakcie których powstały setki tytułów oscylujących wokół tego tematu. "Ocalona" mogłaby się o wiele lepiej przyjąć parę sezonów temu ? teraz prezentuje się raczej jak odgrzewany kotlet.
Jeśli chodzi o aktorstwo, jak już wspomniałam, mamy do czynienia z dwoma wielkimi nazwiskami i dwoma nieco mniej znanymi. Pierce Brosnan (którego uwielbiam, kocham i uważam za najlepszego Bonda) wygląda i gra okropnie, mimo, że zawsze go dobrze zobaczyć na ekranie. I to wcale nie jest kwestią tego, że aktor źle się starzeje, on po prostu dopasował się do miary scenariusza oraz jego realizacji. Milla Jovovich sprawuje się ciutkę lepiej, przynajmniej nie miałam ochoty na nią krzyczeć, jak na Pierce?a. Najgorzej jednak wypadł Dylan McDermott (to ten brat bliźniak Clive'a Owena). Tej kreacji blisko było komediowej. Każde zdanie przez niego wypowiadane brzmiało jak "być albo nie być" lub "memento mori". Gdyby któryś z bohaterów go ripostował w takich momentach, a nie zachowywał powagę, przynajmniej byłoby w tym filmie coś innego, charakterystycznego.
Bohaterowie nie mówią jak ludzie, lecz jak osoby z dramatu Szekspira - brzmią całkowicie nienaturalnie, a dla odbiorcy - wręcz irytująco. Wady scenariuszowe można mnożyć i mnożyć. W całym plocie brakuje logiki, można doszukać się dziur w rozwiązaniach fabularnych. Jeśli chodzi o jakiekolwiek efekty specjalne czy efektowne wybuchy, "Ocalona" również nie prezentuje się najlepiej. Nie można się doczepić jedynie do scen pościgów, bo rzeczywiście rozgrywają się szybko i dynamicznie.
"Ocalona" to film-odmóżdżacz. Bardzo dobrze się go ogląda w momencie, gdy pozostawimy myślenie jedynie na podstawowym poziomie (tak, aby rozróżniać postacie ? kto jest dobry, a kto zły). Nadal warto tworzyć obrazy z cyklu "zabili ją/go, a on/ona dalej ucieka", w których fabuła nieco kuleje, lecz trzeba najpierw pozbyć się z nich nadmiernej powagi nie starając się przy tym robić kolejnego monumentalnego dzieła (100-minutowego) o tragedii narodu amerykańskiego.
Ewa Nowicka
»
więcej»
więcej»
więcej»
więcej»
więcej»
więcej»
więcej»
więcej»
więcej»
więcej»
więcej»
więcej»
więcej»
więcej»
więcej»
więcej»
więcej»
więcej»
więcej»
więcej