Nie grałem w żadnego poprzednika, częściowo dlatego, że nie było okazji, częściowo zaś dlatego, że zwyczajnie mi się nie chciało w to bawić – bo nieszczególnie przepadam za strategiami czasu rzeczywistego, w których jedyną taktyką jest rozbudowanie bazy i zgromadzenie wielkiej armii by zniszczyć rozbudowaną bazę przeciwnika. Ale w tym przypadku chyba odstawię swoją antypatię na półkę, ba, już ją odstawiłem po spędzeniu kilku godzin z wersją demonstracyjną AoE III.
Trzecia część zaczyna się tam gdzie skończyła się druga – u progu ery wielkich odkryć geograficznych. I tematem przewodnim będzie tutaj właśnie eksploracja, kolonizacja, imperializm i dążenie do rewolucji przemysłowej, od jeszcze trochę mrocznego XV wieku aż do rozpasanej połowy wieku XIX. Między tymi datami rozciągać się będzie epicka kampania singleplayerowa, opowiadająca losy kilku pokoleń odkrywców, konkwistadorów i kolonistów – oraz ich przeciwników obmierzłych. Głównym polem bitew naszych będzie Północna i Środkowa Ameryka, a aktorami na tej scenie główne europejskie potęgi kolonialne w liczbie ośmiu. Oczywiście, utrzymując tradycję serii Ensemble zróżnicowało owe cywilizacje w takim stopniu, by gra nimi stawiała przed nami różne wyzwania – Anglicy, Holendrzy, Hiszpanie, Francuzi – każda z tych nacji ma inne zalety i inne wady, polegające na braku zalet posiadanych przez inne frakcje. Nie będzie to aż tak widoczne w singlu, jak mniemam, ale za to owe najdrobniejsze różnice urosną do kolosalnych rozmiarów w rozgrywkach sieciowych, a fani spierać się będą bez końca, czy lepiej grać silną ekonomiczne Anglią, czy też może łatwo nawiązującą stosunki z tubylcami Francją.
Owe specyficzne cechy każdej z nacji przywodzą na myśl znaną zapewne weteranom kultowę grę Sid’a Meier’a – Colonization. I bardzo dobrze, że przywodzą, bo właśnie z tamtej produkcji Ensemble zaczerpnęli pomysł na nowe rozwiązanie zastosowane w Age of Empires III – największą innowację w całej grze właściwie. Chodzi tutaj o metropolię, czyli naszą zamorską ojczyznę, która wspierać będzie nas, dzielnych zdobywców i odkrywców. Dostawy surowców, transporty osadników i żołnierzy, nowe technologie – to wszystko oferuje nam metropolia. W miarę naszych postępów w grze i zdobywania kontroli nad coraz większym obszarem, powiększać się będą także możliwości naszego portu macierzystego – ale do czasu. “Przesyłek” z metropolii możemy żądać co jakiś czas tylko, gdy specjalny licznik osiągnie odpowiedni pułap. Przyspieszyć ów licznik możemy poprzez gromadzenie doświadczenia w każdej z misji – a to doświadczenie przydzielane nam będzie za każdą akcję. Oczywiście, najwyżej punktowane będzie osiągnięcie celów głównych i pobocznych w każdej z potyczek, ale samo budowanie struktur, zwiększanie populacji, gromadzenie surowców plus działalność niszczycielska na rzecz przeciwnika także dostarczą nam sporych ilości “eksperjensu”. Sztuczka Enseble polega jednak na tym, że choć opcji zaopatrzenia dostępnych w metropolii jest cała masa, to w danej misji możemy skorzystać tylko z dwudziestu z nich, tak zwanych kart. I jakie karty wybierzemy? Dające nam przewagę militarną? Ekonomiczną? Pozwalające na szybszą konsolidację terytorium? A może mieszankę kilku atutów wszystkich rodzajów? Wybór będzie trudny – a już szczególnie w grach multiplayerowych, gdzie odpowiednio, z rozmysłem ułożona przez grą “talia” 20 kart metropolii, będzie bardzo, bardzo ważnym składnikiem zwycięstwa.
Drugą, mniej rewolucyjną, ale także zmieniającą oblicze gry nowością jest wprowadzenie szlaków handlowych. Istnieją one na każdej z map prawie i są jednym z najlepszych źródeł dochodu tudzież doświadczenia. Wystarczy w wyznaczonych miejscach zbudować faktorie i przejąć kontrolę nad odcinkiem szlaku, a może i nad jego całością. Każda faktoria generować będzie określone korzyści – zwłaszcza połączona z innymi naszymi posterunkami. Założę się, że owe faktorie staną się w grach sieciowych celami ataków tylko trochę mniej ważnymi niż główna baza przeciwnika, a bitwy wokół nich nie będą ustawały nigdy – ot, taki nowy, nieduży element taktyczny, który w wielkim stopniu zmieni podejście do potyczek sieciowych.
Kolejna nowość w kołomyi wysyłania wieśniaków do ścinania drzewek i stawiania domków to skarby. Na każdej mapie jest ich sztuk kilka lub kilkanaście, strzeżonych oczywiście. Nie są to jakieś wielkie kupy złota, a raczej niewielkie bonusy, małe składziki surowców, dodatkowe jednostki i tym podobne – ale w początkowej fazie gry mogą przechylić szalę zwycięstwa. Dlatego też nasz bohater winien z miejsca ruszyć na poszukiwanie tychże skarbów, najlepiej z niewielką obstawą, bo sam może nie dać rady tym wszystkim wilkom, niedźwiedziom, pumom czy innym bandziorom, którzy to strzegą ich zawzięcie. W tym czasie oczywiście nie wolno nam będzie zaniedbać gromadzenia surowców, rozbudowy miasta, szkolenia wojsk, opracowywania nowych technologii i tym podobnych czynności, z którymi jednakowoż fani serii, tudzież znawcy gier RTS w ogóle, są wystarczająco zaznajomieni bym nie musiał tutaj się o nich rozpisywać.
Rozpisać za to chciałbym się o pewnym aspekcie Age of Empires III który przez wielu będzie uznany za jedną z największych zalet tej gry – i słusznie. Chodzi o grafikę oczywiście. Widzieliście te śliczne screeny, prawda? Oglądaliście filmiki, nie? No, to wiecie jak gra wygląda – a wygląda dokładnie tak, jak na materiałach promocyjnych, jeżeli nie lepiej nawet. Wszystko jest tutaj tak dopracowane, tak dopieszczone i tak technologicznie zaawansowane, że aż strach. Autorzy szczególnie dumni są z tego, że udało im się ożywić świat gry – nie tylko przedstawić go detalicznie i efektownie, ale także wprawić go w ruch. Na czym to polega? Ot, jedna ze scenek w demku – gdzieś tam na mapie jest skarb, strzeżony przez dwa niedźwiedzie. Po bliższym zbadaniu okazuje się, że jest to wysokie drzewo, na którym siedzi Indianiec, a misie próbują się na nie wspiąć, ewentualnie przewrócić, co jest zresztą pokazane dość wyraźnie dzięki wspaniałej animacji. Po zabiciu niedźwiedzi, strażników skarbu, ów Indianin powoli złazi z drzewa i dołącza do nas jako nowy wojownik. Nic dziwnego, powiecie. Jasne, że nie – ale to nie była cutscenka, tylko normalne wydarzenie ze świata gry, takie jak tysiące innych. Taki mały detalik, niby mało ważny a jak dopracowany! Serdecznie polecam Wam obejrzenie tego w działaniu, w wersji demonstracyjnej, bo ile bym się tu nie rozpisywał o falującej wodzie, chwiejących się na wietrze drzewach i rozsypujących się w diabelnie wiarygodny sposób budynkach, top i tak najlepiej zobaczyć to na własne oczy. A to tylko demo! Co będzie w wersji pełnej, jedno Ensemble raczy wiedzieć…
Ogólnie powiem w podsumowaniu jedno. Mogliście darować sobie czytanie tych moich powyższych wypocin i po prostu ściągnąć po czym zainstalować demo Age of Empires III. Dzięki temu sami byście doszli do wniosku, że jest to ta właśnie gra, na którą czekaliście – Strategia Roku jak w mordę strzelił. No cóż, ale jeżeli wolicie to przeczytać, to proszę bardzo i dziękuję za uwagę. Zacznijcie zbierać pieniążki – do grudnia jeszcze trochę czasu zostało.