Muszę przyznać, że Bezgrzeszna Gail Carriger była jedną z najbardziej wyczekiwanych przeze mnie premier tej jesieni. Kończąc latem lekturę poprzedniej części nie mogłam wprost uwierzyć, że autorka zrobiła mi takie świństwo. Że opisała nowe perypetieAlexii i zakończyła w takim, a nie innym momencie. Pamiętam jak ręce mi się wtedy trzęsły, jak serce drżało i jak brzydkie słowa cisnęły mi się na język. Bo chciałam więcej, chciałam już teraz, zaraz, dowiedzieć się, jak rozwinięta zostanie akcja, jak potoczą się losy bohaterki, czy uda się coś zaradzić na ten ambaras. Przyszedł październik i? nie udało mi się Bezgrzesznej zorganizować. Za dużo się działo. Jeździłam na spotkania autorskie, targi książki itp. Nie zapomniałam jednak, że na rynku pojawiła się trzecia część przygód jednej z moich ulubionych bohaterek fantasy. Odrobiną wysiłku w listopadzie udało mi się pozyskać tę powieść i niezwłocznie po jej otrzymaniu zasiadłam do lektury, z której relację zdam Wam lada moment.
Słowem wstępu powiedzieć chciałabym jeszcze, że czytanie serii wydawniczych jest? złe. Nie uważacie tak? Bo ja właśnie tak zaczynam myśleć. No bo, sami powiedzcie, czy jest to fajna sprawa? Człowiek się angażuje w książkę, poznaje perypetie bohatera, zaczyna żyć jego życiem. Dochodzi do ostatniej strony, a tam natyka się na nagłe urwanie akcji, albo, co chyba nieco gorsze, zwiastun kolejnych perypetii i niemal natychmiast zapomina, że dopiero przed chwilą skończył czytać książkę. Bo już teraz chciałby przeczytać następną. Chciałby już wiedzieć, co będzie dalej i jak to wszystko się skończy. A nie jest mu to dane. Musi czekać, niejednokrotnie długie miesiące, bo kolejna powieść jest jeszcze w przygotowaniu, w tłumaczeniu, ba? często jeszcze nawet nie powstała. Na całe szczęście seria z bezduszną Alexią liczy już zagranicą kilka części, które w Polsce pojawiają się w miarę systematycznie. Ale gdyby tak nie było, co bym wówczas poczęła? Aż strach o tym myśleć. Dlatego? może lepiej nie brać się za czytanie kolejnych serii? Może lepiej pozostać przy tych aktualnie czytanych i nie zaprzątać sobie głowy nowinkami wydawniczymi? Chyba będę musiała poważnie zastanowić się nad tego typu postępowaniem, bo nie należę do osób cierpliwych. Jednakże, nie przedłużając, zajmijmy się sprawą dalszych losów Alexii Maccon vel Tarrabotti.
Poprzednią część przygód nieustraszonej nadludzkiej autorka zakończyła wielkim szokiem dla czytelnika. Alexia Maccon została, że tak powiem, odprawiona z kwitkiem z życia swojego małżonka. W chwilę po tym, jak bohaterka dowiaduje się, że jest w ciąży, jej mąż obwieszcza jej, że ma się jak najszybciej wyprowadzić. Czemu? Bo, jak nie od dziś wiadomo, wampiry i wilkołaki, jako istoty nieśmiertelne, nie mogą mieć potomstwa. Oczywistym staje się więc dla hrabiego, że jego towarzyszka popełniła największy błąd swojego życia i dopuściła się brzemiennej w skutkach niedyskrecji. Conallowi nawet przez myśl nie przeszło, że mogą być jakieś inne sposoby wytłumaczenia niecodziennego stanu Alexii, założył najgorsze i trzymając się wyrobionego w ten sposób zdania, wygonił kobietę z domu. I w tym właśnie momencie urywa się akcja Bezzmiennej i zaczyna Bezgrzeszna. Nie zważając na nic hrabina czym prędzej wyjeżdża ze Szkocji. Niezwłocznie udaje się do londyńskiej posiadłości męża, pakuje manatki i wraca do rodzinnego domu, nie informując nikogo, jaki jest powód rozłamu między nią a Conallem. W dwa tygodnie później Alexia dowiaduje się o powrocie męża do Londynu. Równocześnie na łamach prasy ktoś anonimowo donosi o błogosławionym stanie kobiety, a co za tym idzie o tym, że zdradziła męża. Nikt nie poddaje w wątpliwość faktu zaistnienia zdrady. Wilkołak dzieci mieć nie może i tyle. W trybie natychmiastowym Alexia zostaje pozbawiona stanowiska muhjah, czyli doradcy królowej i stanowiska w gabinecie cieni. Równocześnie matka, ojczym i przybrane siostry pokazują jej, gdzie są drzwi. Jedynym przyjacielem w tych ciężkich dla bohaterki czasach okazuje się być lord Akledama, wampir tułacz, który oferuje jej gościnę. Alexia nie zastanawia się długo, pakuje swój dobytek i jedzie do przyjaciela, którego nie zastaje. Okazuje się, że lord zniknął, pozostawiając jej jedynie niejasne wskazówki, by czym prędzej opuściła Anglię, bo grozi jej śmiertelne niebezpieczeństwo. I w ten oto sposób rozpoczyna się kolejna pasjonująca część przygód Alexii Maccon. Co przyniesie jej przyszłość? Gdzie uda się hrabina? Czy znajdzie miejsce, w którym będzie bezpieczna? Kto czyha na jej życie? Czy podczas podróży na kontynent Alexii uda się odkryć jak doszło do tego, że zaszła w ciążę? Kim, a może czym, będzie istota, którą nasza bohaterka nosi pod piersią i nazywa pieszczotliwie ?dzieciofelerem?? Czy Conall w końcu się opamięta i zrozumie swój błąd? Czy możliwe będzie odbudowanie nadszarpniętego zaufania wśród małżonków? Tego wszystkiego, i wielu, wielu innych interesujących rzeczy, dowiecie się sięgając po najnowszą powieść Gail Carriger, traktującą o damie z niezwykłą parasolką, zatytułowaną Bezgrzeszna.
Nie muszę chyba dodawać, że mnie powieść zachwyciła. Od pierwszego zdania, aż po ostatnie słowa i trzymała mnie w swych szponach i nie pozwalała normalnie funkcjonować. Musiałam przeczytać ją jak najszybciej, by natychmiast dowiedzieć się, co przytrafi się Alexii tym razem. Po raz pierwszy przy tej serii zerkałam na dalsze strony, sprawdzając, czy para głównych bohaterów spotka się ze sobą i pojedna. Potem karciłam samą siebie za podglądanie akcji, bo bardzo tego nie lubię.
Powieść czyta się dobrze, a nawet bardzo dobrze. Jest przemyślana, intrygująca, pełna pasji i napięcia. Miejscami akcja jest przerażająca, a kiedy indziej wręcz komiczna. Zmyślne opisy ?nowoczesnych? technologii (akcja rozgrywa się w czasach wiktoriańskich) niejednego przyprawiają zapewne o zawrót głowy, są jednak tak intrygujące, że nie można ich pominąć. Całość czyta się bardzo szybko i człowiek nawet nie zauważa, a tu książka się kończy mimo tego, że czytelnik chce więcej i więcej. Według mnie seria książek z Alexią w roli głównej jest jedną z najlepszych serii paranormalnych jakie miałam okazję przeczytać i na pewno, z równą chęcią, sięgnę po kolejne jej części. Polecam ją gorąco wszystkim, bez wyjątku.
Sylwia Szymkiewicz-Borowska