Żeński odpowiednik Bonda. Dziewczyna, tańcząca ze zbirami. Kobieta-kot… spokojnie w ten i w inny sposób można by opisać film Oliviera Megatona pt. “Colombiana”. Całość kręci się wokół dziewczyny imieniem Cataleyah (zjawiskowa Zoe Saldana), która jest świadkiem zabójstwa swoich rodziców. Teraz, po 15 latach, wciąż szuka i tropi (jako zabójca) osobę odpowiedzialną za śmierć jej rodzicieli. Nie może nikomu zdradzić swojej prawdziwej tożsamości, nawet własnemu chłopakowi (uroczy, choć sztywny Michael Vartan). W ten sposób z człowieka staje się maszyną do zabijania, a jej kolejne cele przesłaniają własną rodzinę i prawdziwe priorytety…
“Colombiana” to film, który cały swoją uwagę skupia na postaci głównej bohaterki, a raczej aktorki ją grającej. Zoe Saldana miała być prawdziwą gwiazdą tej produkcji, a jej wszelkie walory artystyczne zostały ukazane niczym w reklamie proszku do prania. Film ten gloryfikuje piękno na wszelkie sposoby, czego dowodem jest choćby hasło z plakatu “Zemsta jest piękna”. Zoe Saldana dwoi się i troi, aby film wyszedł na poziomie i muszę przyznać, że mimo kompletnej autoreklamy aktorka, jak i cała
ekipa podali widzowi całkiem przyjemny produkt.
Oprócz, jak w każdym filmie akcji, absurdalnych pościgów, mamy także inteligentne włamania, oryginalne zabójstwa z zimną krwią, a na wielki finał krwawą jatkę, jakiej nie powstydziłby się ani Jean-Claude Van Damme, ani nawet Robert Rodriguez. Sama aktorka mogłaby spokojnie zepchnąć z tronu Angelinę Jolie, której “Lara Croft” powoli odchodzi do lamusa.
Reżyser może nie błysnął okiem geniusza, a cała reszta obsady nie kiwnęła nawet palcem, aby zagrozić Zoe, to uważam ten film za całkiem niezłą rozrywkę, w której nie wybuchy odgrywały główną rolę, choć i bez tych się nie obyło. To sens ludzkiego życia, jego przeznaczenie, kulisy życia morderczyni i jej skryte pragnienia są sensem tej produkcji. Poza tym mamy tu piękno w każdym wydaniu, a o pięknie trzeba mówić. I je filmować, ujęte nawet w klasycznym filmie akcji…
Marek Generowicz