Czasy kiedy istniały sklepy Baltona, to czasy mojego dzieciństwa. Pamiętam jak tata zniknął na cały dzień i jechał na drugi koniec województwa do owego sklepu, by za dolary kupić odtwarzacz VHS. Jako dziecko miałem okazję niemal codziennie, w drodze ze szkoły, odwiedzać lokalną Baltonę, w której podziwiałem zabawki, o których śniłem każdej nocy – Klocki LEGO. Zakup każdego (zazwyczaj niewielkiego) zestawu, poprzedzony był długimi poszukiwaniami tego wymarzonego i jeszcze dłuższym okresem poświęconym na nakłanianie rodziców do zakupu. Pomyśleć, że teraz można sobie nabyć dowolny zestaw nie wychodząc nawet z domu. Niestety jestem już troszkę za stary na zabawę klockami, ale z pomocą przychodzi mi studio programistyczne Traveller’s Tales, które od 2005 roku tworzy gry zbudowane z klocków Lego, rozgrywające się w świecie wielkich kinowych hitów, takich jak Gwiezdne Wojny, Indiana Jones, Batam czy Harry Potter. Wreszcie, w 2011 rok, studio dostało w swoje łapki licencję na sagę z kapitanem Sparrowem w roli głównej i wraz z premierą czwartej części filmu do sklepów trafia gra Lego: Piraci z Karaibów. Programiści z wielką regularnością wypuszczali kolejne odsłony gier z fińskimi klockami w “roli głównej”, tworząc przy tym całkiem niezłe produkcje, pełne poczucia humoru i dobrej, kooperacyjnej zabawy.
Te lata spędzone na takiej pracy widać w Piratach z Karaibów. Gra z właściwą sobie ironią opowiada historię znane ze wszystkich czterech części filmowego hitu, czerpiąc garściami z najlepszych momentów. W trakcie zabawy będziemy musieli zmierzyć się z bajecznymi potworami i rozwiązać kilka prostych zagadek logicznych, w między czasie popisując się zręcznością. Świat gry nie jest zbyt otwarty i zazwyczaj wymusza na graczu jedyną i właściwą drogę. W grze fabularnej mamy okazję obejrzeć kilka przerywników filmowych, które doskonale pokazują o co w grze chodzi, a nie pada w nich ani jedno słowo -tylko złowrogie i często komiczne pomruki. Bez trudu można rozpoznać miejsca znane z Hollywoodzkiej produkcji. Postaci są bardzo sugestywne i charakterystyczne, a kwintesencją tego wszystkiego jest główny bohater, czyli Jack Sparrow. Osoba odpowiedzialna za stworzenie tego hipka z Lego, według mnie powinna dostać jakąś nagrodę. O, Nobla na przykład. Postać którą wykreował Johny Depp doskonale została przeniesiona do wirtualnego świata. Sposób poruszania się bohatera, jego wszystkie ruchy i zagrywki, niejednokrotnie doprowadzały mnie do śmiechu. Kompas, który kapitan dzierży w dłoni jest kluczem do wielu zagadek. Gdybyśmy jednak natrafili na problem nie do przejścia to musimy pamiętać, że wszystko co jest nam potrzebne do drogi zawsze znajduje się na aktualnej lokalizacji i wystarczy dokładnie przyjrzeć się otaczającemu światu. Jednym słowem zazwyczaj gra wszystko bardzo jasno nam sugeruje. Łącznie gracze otrzymali 20 zróżnicowanych poziomów, których przejście zajmuje około 10 godzin. Jak na obecne standardy to całkiem sporo. Do dyspozycji mamy 70-ciu bohaterów znanych z filmu. Po zakończeniu fabularnej części gry, zabawa się nie kończy. Z nowymi, niedostępnymi wcześniej, postaciami i ich unikalnymi umiejętnościami możemy wrócić do odwiedzanych wcześniej lokalizacji i eksplorować je na nowo odkrywając ukryte przejścia, zbierając monety i inne tego typu znajdki. Aby ukończyć grę choćby w 90% trzeba z nią spędzi co najmniej 15 godzin. W trakcie gry do naszej zabawy może dołączyć się drugi gracz, co pozwala na nowo odkryć zalety LEGO Piraci z Karaibów. Niestety twórcy zapomnieli o możliwościach jakie niesie ze sobą Internet i rozgrywki sieciowe.
Strona audiowizualna gry stoi na wysokim poziomie. Lokalizacje są bardzo kolorowe i wypełnione setkami klockowych elementów, tylko czekających na zniszczenie i wysypanie z siebie nagród. Jakość animacji również jest bardzo wysoka, podobnie jak przerywniki filmowe. Klockowi bohaterowie są szczegółowi i jedno spojrzenie na ekran i już wiemy z kim mamy do czynienia. Nie samym obrazem człowiek żyje. Do uszu gracza dociera muzyka znana z filmowej wersji przygód – a więc muzyka z najwyższej półki. Na szczęście nikt nie wpadł na pomysł dokładania głosu legoludkom. Sterowanie grą powinno odbywać się za pomocą pada – na klawiaturze nawet nie próbowałem i w sumie nie wiem czy jest to możliwe. Szybko zaznajamiamy się z obsługa gry, a w razie czego, gdybyśmy czegoś zapomnieli, gra nam zawsze przypomina o kluczowych w danej chwili przyciskach. Czasami szwankuje mechanizm wybierania postaci z drużyny i praca kamery. Gra została wydana na wszystkie platformy elektronicznej rozgrywki, w tym także te przenośne i na prawie wszystkich podobno wygląda niemal tak samo, czego nie miałem okazji sprawdzić.
Ocena tej gry jest bardzo trudna. Piraci z Karaibów oferują dokładnie to samo co poprzednie produkcje z klockami. W sumie poza misją na kole z młyna i podróży w kuli nie znajdziemy tu nic nowego. Deweloperzy nie wprowadzając rewolucyjnych zmian w mechanice rozgrywki, dostarczyli fanom LEGO wiele długich godzin dobrej zabawy wypełnionej humorem i smaczkami z filmu. Dopracowali wszystkie elementy rozgrywki, dzięki czemu gra się bardzo przyjemnie i ciężko jest się oderwać. LEGO Piraci z Karaibów w sumie przeznaczona jest dla dzieci, ale czyż nie każdy z nas jest małolatem, któremu na widok charakterystycznych klocków paszcza sama się uśmiecha? Gra pozwala graczom wrócić do czasów beztroskiego dzieciństwa, czy też miło spędzić czas wraz z potomstwem. Traveller’s Tales w 2005 wraz z wydaniem Lego: Star Wars, stworzyła doskonałą maszynkę do zarabiania pieniędzy i będzie ewolucyjnie rozwijać grę wykorzystując coraz to nowsze filmowe hity, bo wierna rzesza fanów na pewno zakupi produkcję. W głębi serca czekam na dzień, kiedy do sklepu trafi Lego: Zmierzch, by móc zobaczyć na wesoło historię Belli i Edzia, choć z drugiej strony owa saga nie zalewa ekranu szybką akcją (portal nie ponosi odpowiedzialności za tak skrajne opinie na temat sagi Zmierzch). Reasumując, grę polecam i daje jej mocną siódemkę. Nie jest to nic obowiązkowego, ale zabawa jest przednia.
Artur Borowski