Krystyna, artystka, dla której piękno jest czymś naturalnym, godzi się na jego brak, ale wewnętrznie cierpi gdy musi obcować z codziennością, gdzie widzi jej odwrotność. Nadwrażliwa, lecz godząca się na kompromis, w imię czego? Zasad społecznych, bo tak wypada, ponieważ inni tego wymagają, a może z przyzwyczajenia bądź wygodnictwa? Nie wyróżnianie się z ogółu nie zawsze jest łatwiejsze, lecz wychodzenie przed szereg powoduje ściąganie na siebie spojrzeń, a gdy jest się ponad takie zachowania warto podejmować wysiłek by zasygnalizować swoje zdanie? Przypatrywanie się w milczeniu temu co drażni, nie poruszanie tej kwestii, aż do momentu gdy znajduje się usprawiedliwienie dla zakończenia jest rozsądniejsze od natychmiastowego protestu? A może wystarczy żarliwa i głęboka wiara zamiast buntu i to co nas irytuje lub jest niezgodne z naszymi zasadami zmieni kształt na ten, którego oczekujemy? Ufność w moc siły wyższej jest odpowiedzią na wszystko co nas otacza, lecz jest niezgodne z oczekiwaniami? Dla bohaterki wiele spraw jest poniżej jej poziomu, jej przeznaczeniem jest piękno, niestety występuje ono rzadko, więc trzeba jakoś znosić to co niewygodne lub starać się nie zwracać na to uwagi. Jednak przymykać oko, odwracać głowę w innym kierunku można tylko do pewnego momentu, bo nadchodzi wreszcie chwila, że ucieczka jest niemożliwa, ale spojrzenie na prawdziwą rzeczywistość też wydaje się niewykonalne.
Miłość matki do dziecka jest bezwarunkowa, po prostu pojawia się i trwa pomimo burz oraz zawirowań życiowych. Zdanie to wydaje się oczywiste, również Krystyna nie oponowała przeciwko niemu, nie tyle się z nim zgadzała ile uważała za oczywistość. Łatwo myśleć takimi kategoriami gdy jest to kwestia abstrakcyjna, nie dotycząca nas osobiście, jednak gdy wątek ten nagle zaczyna dotyczyć Krystyny, zaczyna być dla niej jasne, że to co uważała za jednoznaczne ma też inne oblicze, takie, o którym głośno się nie mówi. Dziecko, połączenie genów dwóch ludzi, osoba autonomiczna, jednocześnie w niej lokowane są pragnienia i marzenia innych. Czasem nim pojawi się na świecie jest ściśle określone pod każdym względem, nie ma miejsca w tym planie na przypadek bądź niespełnienie oczekiwań… Co jednak gdy okazuje się, że nie odpowiada wyznaczonym standardom? Czy można w ten sposób podchodzić do człowieka? Szukać winnego za brak tego czego oczekiwano? A może czas na układ z Bogiem? Zamiast ucieczki i odsuwania od siebie brutalnej rzeczywistości umowa – żarliwa wiara za cud piękna? Modlitwy za poprawienie małego wycinka świata, naprawienie tego co natura zepsuła? Tylko dlaczego to piękno ma takie znaczenie w świecie, gdzie nie zawsze jest doceniane lub rozpoznawane?
“Układ z Panem Bogiem” to historia wielowątkowa, fabuła skupia się wokół dwóch bohaterek – matki i córki, jedna określa drugą i odwrotnie. Miłość matki do dziecka, dziecka do rodziców, jego brak, zazdrość o uczucie, pojęcia te często są przemilczane lub omijane. Wydają się oczywiste, ale tylko do momentu gdy mieszczą się w granicach ogólnie przyjętej normy. Wystarczy nieznaczne odstępstwo by poruszanie tematów z nimi związanych stały się niewygodne. Autorka wchodzi w temat głęboko, przedstawia go od podszewki, nie unikając emocji, negatywnych i pozytywnych. Jednak to tylko część opowieści, gdzie przeplatają się elementy z emigracyjnej egzystencji z rodzinnym życiem oraz przeszłości i teraźniejszości. Oprócz ludzi ważnym motywem jest postrzeganie świata, własnej osoby w nim i tego jak jest się widzianym przez innych. Utrzymywanie pozorów czasem staje się usprawiedliwieniem i specyficznym sposobem nauki akceptacji tego co do tej pory było nie do przyjęcia. Wśród stron też wciąż ponawiane jest pytanie jaka jest prawdziwa definicja piękna i czy osoby szukające go w każdym detalu gdzieś podświadomie nie odczuwają jego brak w sobie?
Kasia Pessel – Taki jest świat