Cyferka dwa w tytule gry wskazuje wyraźnie na to, że jest to kontynuacja. Pierwsza część gry jest dla mnie owiana tajemnicą, stąd w tej krótkiej recenzji nie znajdziesz, drogi czytelniku, żadnych porównań. Klei Entertainment postawiło na sprawdzony i dobrze przyjęty przez graczy model czysto zręcznościowej zabawy 2d z elementami platformowymi, wszystko to przedstawiając w niezwykle barwnej i fajnej oprawie komiksowej. Jednak niech ta kreska nikogo nie zmyli, gra jest niezwykle krwawa i obfituje w bardzo efektowne ucinanie kończyn czy też masakrowanie ciał piłą łańcuchową. Ja bawiłem się w Shank 2 na komputerze osobistym. Gra jak na dzisiejsze standardy nie ma praktycznie żadnych wymagań sprzętowych, no może poza jednym – do gry niezbędny jest pad. Bez kontrolera gra traci bardzo wiele ze swojego uroku. Mimo zamieszania i dynamizmu bardzo szybko łapiemy sterowanie i brniemy przed siebie “siecząć” kolejnych przeciwników.
Fabuła w grze oczywiście istnieje, ale według mnie jest ona zupełnie zbędna. Przerywniki filmowe wprowadzające do kolejnych ośmiu poziomów dostępnych w kampanii dla pojedynczego gracza są bardzo ładnie zrealizowane, ale szybko przestałem w ogóle na nie zwracać uwagę. Ogólnie ratujemy niewinnych, ukochaną i gdzieś tam jest dyktator południowo amerykańskiego państewka. Poziomy nie są zbyt długie, ale zapewniają wiele frajdy. Nasz bohater, były płatny zabójca może posługiwać się bronią białą długą, jedną miotaną i do tego różnego rodzaju rzucanymi ładunkami wybuchowymi jak granaty czy koktajle mołotowa. Wyboru broni dokonujemy przed każdym poziomem, ale w trakcie rozgrywki możemy podnosić dość często pozostające po przeciwnikach bronie. Mało tego, eliminacji oponentów możemy dokonywać za pomocą ?wystroju otoczenia? jak choćby kontenerów, czy wózków widłowych. Jak już wspomniałem, w grze dzieje się wiele, a ekran wypełniają hektolitry krwi. Shank bardzo efektownie eliminuje żywe przeszkody na swojej drodze wykorzystując maczety, łomy, tasaki piły mechaniczne, noże, pistolety, łopaty a nawet śledzie. Możemy bardzo sprawnie wykańczać przeciwników, rozładowując tym samym napięcie i nerwy na koniec ciężkiego dnia. To co dzieje się na ekranie ciężko jest opisać, ale amputacje i dekapitacje są na porządku dziennym. O sejwowaniu kampanii w dowolnym momencie możemy zapomnieć i poziom odblokowuje się na stałe tylko i wyłącznie gdy go ukończymy, a to często może okazać się dość trudne. Na szczęście nasza śmierć kasuje tylko zdobyte przez nas punkty i zaczynamy dalszą zabawę jakiś kawałek wcześniej w naszej drodze do finałowego bosa. Ilość żyć jest nieograniczona, co bardzo ułatwia zabawę, ale nie raz będziemy musieli kilkanaście razy podejść do walki na danej planszy. Coś dziwnego w tej grze sprawia, że chce się w nią grać, nie wiem, może to klimacik, a może to ta kolorowa komiksowa oprawa? A może krew?
Autorzy zapomnieli w kampanii o trybie kooperacji, nie wykorzystując potencjału drzemiącego w Shank 2. Sytuację nieznacznie ratuje tryb przetrwania, w którym tylko na trzech mapach wraz z żywym graczem możemy odpierać kolejne fale przeciwników a zdobyte punkty wymieniać na dodatkowe bronie. Niewielkie mapy pozwalają na obronę poszczególnych sektorów przez graczy lub współpracę przy eliminacji przeciwników. Klei Entertainment nie wykorzystał również tego co drzemie w pojawiających się co jakiś czas falach zombi, które nic nie zmieniają w rozgrywce poza bardzo fajnym filtrem nadającym grze klimatu starych horrorów. Twórcy mogli przecież stworzyć dodatkowy tryb zabawy polegający tylko i wyłącznie na eliminacji nieumartych, no ale może to w kolejnej części.
Podsumowując, gra ma kilka niedociągnięć, ale pięciogodzinna rzeź, zwana kampanią pełna jakiegoś dziwnego klimatu daje dużo frajdy. Kooperacja na trzech mapach to dobra zabawa na spotkania z przyjaciółmi. Ze swojej strony mogę polecić tę grę w cyfrowej dystrybucji zarówno na konsole Xbox 360 oraz PS3 jak i komputery osobiste, z zastrzeżeniem że posiadają one pada. Intuicyjne sterowanie bardzo szybko przyswoi nawet największy wapniak, a jego twarz wypełni się uśmiechem powodowanym kolejną amputacją, krwią i okrzykiem cierpienia dobiegającym z ekranu. Mam nadzieje że studio Klei Entertainment już pracuje nad kolejną częścią.
Artur Borowski