Czy ktoś z was słyszał o amerykańskim duecie The Black Keys? Panowie grają rock-bluesa już od jedenastu lat. Powracając albumem “El Camino” pokazują, że ich gatunek trzyma się nieźle, a piosenkami mogą zainteresować sporą grupę fanów.
Pierwsze, co rzuca się w formie graficznej wydawnictwa to wszechobecne auta różnych marek. Stąd moje spostrzeżenie, że ich muzyka idealnie nadaje się do samochodu, gdy człowiek potrzebuje czegoś żywego, energicznego i z polotem. Te jedenaście utworów na “El Camino” to zbiór kawałków gitarowych, z wyraźną domieszką bluesa, które na czterdzieści minut porywają słuchacza i przenoszą do amerykańskiego stanu Ohio.
Na płycie słychać to, co charakterystycznego jest w staromodnej muzyce z Nowego Świata. Mamy znane melodie, duży udział w dziele gitarzystów i specyficzny wokal, który nie stanowi o głównej sile albumu, ale uzupełnia dźwięki płynące z instrumentów. Wbrew pozorom jest to zabieg dobry, bo niekwestionowanie to muzyka jest najważniejszym atutem na płycie.
Warto zwrócić uwagę choćby na singiel “Lonely Boy”, w którym wyróżnia się i chórek, i charakterystyczna gitara, o której już wcześniej wspomniałem. Takim swoistym hymnem na płycie na cześć dokonań swoich poprzedników można uznać “Little Black Submarines”. Zaczyna się akustycznie, z przejmujących wokalem, któremu bliżej do bluesa, ale gdy się rozkręca, wchodzi drugi gatunek, który grywa duet – rock i wszystko brzmi szybciej i głośniej. Czy lepiej? Z tym można się spierać, jedno jest pewne – piosenka ma swój klimat. Warto wyróżnić jeszcze choćby “Dead and Gone”, który porywa wcale nie muzyką – ucho słuchacza podziwia współpracę chórku z wokalistą, którego efekt stanowi kolejny udany utwór.
Nie ma co więcej pisać na temat tego albumu – po prostu jest to znakomita dawka muzyki, tak charakterystycznej dla regionu, w którym tworzy duet Auerbach-Carney. “El Camino” szczególnie przypadnie do gustu fanom motoryzacji, dla których będzie to stały ekwipunek na dłuższe wyjazdy samochodem. A czego słuchają kierowcy ciężarówek w Ameryce? Myślę, że spokojnie można zaryzykować stwierdzenia, że jednym z polecanych przez nich albumów będzie najnowsze wydawnictwo The Black Keys. Chcecie trochę Ameryki u siebie? No to nie czekajcie, “El Camino” jest specjalnie dla was!
Marek Generowicz