Fani fantastyki z pewnością znają Harry’ego Dresdena, detektywa parającego się magią. Wiedzą również, że żadna sprawa nie jest mu straszna, a wśród policji w Chicago uchodzi za niespełna rozumu. Sama trochę powęszyłam i stwierdziłam, że Dresden to fajny gość. W każdym razie przedstawię wam trochę jego sylwetkę.
“Pełnia księżyca” to druga część Akt Dresdena. Chicago zamiera, gdy w przeciągu miesięcy w czasie pełni dochodzi do brutalnych morderstw. Ciała ofiar są rozszarpywane, porozrzucane, zmiażdżone, a w pobliżu miejsca zbrodni znajdywane są ślady łap. Porucznik Karren Murphy prosi o pomoc w dochodzeniu Dresdena, który jako jedyny jest w stanie rozwikłać tajemnicę zabójcy. Między tą dwójką panuje niesamowicie napięta sytuacja, nie zgadzają się w wielu sprawach, ale łączą swoje siły, by zapobiec kolejnym morderstwom.
Sądząc po tytule wiadome było, że zetkniemy się tu z tajemnicą stricte wilkołaczą. Murphy i Dresden wpadają na trop gangu, a na ich ogonie siedzą agenci FBI, którzy nie są skłonni dopuścić Dresdena do sprawy. Sytuacja komplikuje się coraz bardziej, a morderca nadal grasuje na wolności. Czy zostanie złapany? Czy detektywom uda się pokonać zabójcę?
“Pełnia księżyca” to książka z niesamowicie wartką i szybką akcją oraz wielką dozą humoru. Właśnie przez to tak bardzo mnie wciągnęła. Nie ma w niej nic zbędnego, przekombinowanego ani za bardzo komicznego. Nawet połączenie wątku fantastycznego i kryminalnego wyszło świetnie – autor umiejętnie połączył te dwa gatunki i stworzył powieść interesującą i nie przerysowaną.
Dialogi oraz postacie są na wysokim poziomie. Dresdena polubiłam od samego początku. Ma trafne przemyślenia, nie jest zadufany w sobie i stwarza wokół siebie jakąś lekko mistyczną otoczkę, dzięki której lubię go jeszcze bardziej. Poza tym patrzy na rzeczywistość lekko ironicznie, co dodatkowo podsyca nam atmosferę podczas czytania. Narracja w jego wykonaniu jest czystym majstersztykiem, a czytelnik staje się naocznym widzem jego ciętego i sarkastycznego humoru, wypełniającego ciszę w mieście ociekającym krwią. Sama Murphy wzbudzała we mnie same ciepłe uczucia. Mimo tego, że jeszcze do nie dawna nie miała pojęcia o istnieniu istot nadprzyrodzonych, dość szybko przystosowała się do nowej sytuacji i próbowała zachować zimną krew. Mimo wszystko polubiłam też Boba i Terę.
“Pełnia księżyca” to ciekawa pozycja, która z pewnością zainteresuje fanów fantastyki, ale nie tylko. Myślę, że książka równie dobrze trafi do każdego odbiorcy, chcącego poznać trochę inny, dziwny świat. Ulice Chicago są niebezpieczne, pełne groźnych przestępców oraz istot nie całkiem z naszej bajki. Przebywanie w tym świecie może skończyć się bardzo szybko. Akcja – pełna zwrotów i punktów kulminacyjnych sprawi, że odnajdziemy w niej adrenalinę, często brakującej nam w życiu realnym.
Jim Butcher dał nam historię nietuzinkową i ciekawą, pełną swoistego oraz połączenia magii z detektywistycznym spojrzeniem. Czego chcieć więcej?
Kornelia Romanowska