Mając 27 lat, wydaje już swój 5 krążek. Brytyjka gruzińskiego pochodzenia wylansowała, jeszcze by się zdawało, że tak niedawno, wielki przebój “Nine Milion Bicycles”. Ostatnia płyta “The House” nie stała się wielkim komercyjnym sukcesem, ale raczej posiadała jakie takie walory artystyczne. I jeśli zdaje wam się, że wokalistce skończyły się pomysły na nowe interpretacje, to znowu tak bardzo się nie mylicie.
Melua sięgnęła po oklepany motyw w muzyce, a konkretnie wspólne nagranie utworów wraz z orkiestrą symfoniczną, w tym przypadku z Secret Symphony Orchestra. O ile w wielu przypadkach w muzyce popularnej słychać brzmienie instrumentarium w piosenkach, tak u autorki przeboju “Spider’s Web” trudno szukać większych ilości orkiestry w tym dziele. Czy zawinił tu dobrany repertuar, czy współpraca z producentem? Jedynie piosenka “Forgetting all my troubles” przemyca w sobie słyszalne dźwięki charakterystyczne dla tego rodzaju płyt czy koncertów. I jedynie w tej piosence widać subtelną różnicę między tą “specjalną” płytą, a jej pozostałymi krążkami.
Piosenki nadal są wyciszające, płyną spokojnie, zdawałoby się, że Melua próbuje zaczarować rzeczywistość i przenieść słuchacza w niezobowiązujące miejsce, gdzie czas płynie trzy razy wolniej niż normalnie. Jednak pewna powtarzalność takich utworów, jak np. “Secret Symphony” nie owocuje oczarowaniem słuchacza, a jedynie jego usypianiu. Na “Piece by Piece” artystka wielokrotnie przerywała ciekawszymi propozycjami, które potem stały się wielkimi hitami. Na “The House” próbowała zmieniać aranżację, wyskoczyła nawet z jednym niesamowitym kawałkiem, który w pełni oddawał jej możliwości głosowe. Na tym krążku nie znajdziemy następców “The Flood” czy wspomnianych “Spider’s Web” oraz “Nine Milion Bicycles”. Nawet singlowe “Better Than a Dream” czy “Gold in Them Hills” nie różni się zbytnio od całości. Już nie wspominając o tym, że brak w nich przebojowości, cechy, która tak wyraźnie została wyrysowana w poprzednich hitach.
Artystycznie płyta jest wyraźnie słabsza od swoich poprzedniczek. Brakuje tu pewnej wyrazistości, piosenki wydają się jedną, płynącą całością lub, jak kto woli, nijakie. Komercyjnie krążek może odnieść sukces – ludzie lubią przenieść się czasem w miejsca magiczne, inne niż te, w których muszą na co dzień biegać. Nawet, jeżeli czasem w tych miejscach zdarzy się im usnąć…
Marek Generowicz