Zanim debiutancka książka Colleen Houck “Klątwa tygrysa” ujrzała światło dzienne, już obrosła swoistą legendą. Oto nieznana nikomu autorka, zakochana w serii “Zmierzch” postanawia napisać paranormalną historię miłości dziewczyny i tygrysa. Ale nikt nie chce tego wydać. Zdeterminowana kobieta wydaje książkę własnym sumptem i już wkrótce zaczynają się o tę opowieść bić największe wydawnictwa w Stanach. Amerykański sen? Pewnie tak. Szkoda tylko, że jakoś nie dałam się mu uwieść.
Kelsey Hayes to osiemnastolatka, która po ukończeniu szkoły średniej szuka wakacyjnego zajęcia. Wychowywana jest w rodzinie zastępczej, jej rodzice zginęli w wypadku, gdy Kelsey była małą dziewczynką. Kels nie jest typem szkolnej piękności, ma tendencję do tycia, zaplata włosy w warkocz i ma sobie trochę do zarzucenia. Typowa dziewczyna z kompleksami. Chyba skądś to znam? Była taka? Bells. Mniejsza z tym. Tak więc bohaterka szuka zajęcia i dostaje pracę w cyrku, który właśnie przybył do miasteczka. Okazuje się, że będzie pomagać przy psach, a także przy białym tygrysie, który jest główną atrakcją cyrkowego widowiska. Od początku ma wrażenie, że coś ją przyciąga do niebieskich oczu tygrysa. Czy możliwa jest przyjaźń nieśmiałej dziewczyny i tygrysa? Ależ tak. Mało tego. Pojawia się tajemniczy pan Kadam, który kupuje tygrysa Rena i proponuje dziewczynie udział w niesamowitym przedsięwzięciu. Otóż chce zawieźć Rena do rezerwatu w Indiach i potrzebuje asystentki. Proponuje Kelsey pracę na całe lato. Dziewczyna długo się nie zastanawia, postanawia wyjechać wraz z Kadamem i Renem do odległego kraju. Wszystko idzie jak po maśle, dopóki nagle zamiast białego dużego kociaka nie pojawia się zniewalający przystojniak o złotej skórze, niebieskich oczach i czarnych lokach. Okazuje się, że to hinduski książe Dhiren, który żyje w ciele tygrysa od ponad trzystu lat. Zdradzony przez brata, Kishana i narzeczoną, padł ofiarą okrutnej klątwy. Jego brat także żyje w ciele tygrysa, obaj mogą przyjąć ludzką postać tylko na dwadzieścia cztery minuty w ciągu dwudziestu czterech godzin. Okazuje się, że Kelsey jest wybranką, która jako jedyna może pomóc zdjąć klątwę. Rozpoczyna się szalona przygoda, rodem z serii o Indiana Jones’ie. Tajemne pułapki, węże, chrabąszcze, zapadające się groty. Kelsey z każdej opresji wychodzi cało, Ren i Kishan ostrzą sobie na nią kły i nie tylko, dziewczyna staje się obiektem ich uczuć, nie mających (albo i mających) wiele wspólnego ze zwierzęcym instynktem.
Jak zakończy się ta historia? Cóż. Nie zakończy się, bo to pierwsza część serii. Zdecydowanie mogę stwierdzić, że “Klątwa tygrysa” przeznaczona jest dla młodszego czytelnika. Można potraktować tę historię jako powieść przygodową z wątkami paranormalnymi. Na uwagę zasługują pewne odniesienia do hinduskich legend, wątki ściśle związane z Indiami. Mnie nieco drażniło infantylne postępowanie głównej bohaterki, która od początku do końca tak bardzo nie wierzy w siebie, że nie jest w stanie także uwierzyć w szczerą miłość pięknego księcia. To założenie jej nieco “emowskiej” natury było dla mnie nieco naciągane, tak jakby na siłę autorka chciała wykreować główną bohaterkę na “dziewczynę z sąsiedztwa”, z którą mogą teraz utożsamiać się tysiące nastolatek. Nie ukrywam, analogia nasuwa się sama. Układ dziewczyna-wampir, kontra dziewczyna-książę vel tygrys. Nie wiem czy sięgnę po kolejne odsłony tej historii, ale jestem pewna, że nastolatki z całego świata już dokonują bolesnej zamiany z wampira na hinduskiego księcia.
Agnieszka Lingas-Łoniewska