Każdy ma tylko jedno życie, czasem jest ono usłane różami, a czasem wydaje się mieć same kolce. Ocena przeszłości nie zawsze wypada pozytywnie, to co uwierało przez lata, ale było ignorowane, nagle dostrzega się wyraźnie i nie można już tego zepchnąć gdzieś w dalekie zakamarki umysłu. Podobno to co było, a nie jest, nie powinno brać się pod uwagę, ale przecież miało wpływ na teraźniejszość i może mieć wpływ na to co jeszcze ma być. Jeśliby dało się zmienić dawne wybory albo postępowanie w pewnych sytuacjach, na pewno życiowe ścieżki powiodłyby w innym, lepszym, kierunku … A właściwie to ludzie spotkani po drodze wpłynęli na decyzje, gdyby nie oni to wiele wydarzeń miałoby całkowicie inny przebieg, a co za tym idzie dzień dzisiejszy też wyglądałby inaczej!
Stefan doskonale wie, kto ponosi odpowiedzialność za dawną, a nawet obecną, jego egzystencję – pierwsza żona Wanda. Jej “zawdzięcza” emerycką codzienność oraz rozgoryczenie na widok syna, tego starszego oczywiście, jedynie ona ma udział w jego porażkach, bo sukcesy zawdzięcza tylko sobie. Jej osoba zaważyła na drodze życiowej męża, a nie tak miało być. Jako młody człowiek tak dobrze zapowiadał się, jednak czasem jeden człowiek umie zniszczyć wszystko … Chwile sławy i lata gdy sukcesy zamieniały się w klęski, a wszystko powinno potoczyć się inaczej. Po latach wskazanie tych chwil, które zaważyły na tym co później miało miejsce jest łatwe. Po pierwsze spotkanie niewłaściwej kobiety, potem uwierzenie w jej uczucie, następnie związek, nie mający przyszłości, no i dziecko, nie spełniające pokładanych w nim nadziei. Gdyby można było zmienić to co wydarzyło się … lecz nie można, bo innego życia już nie będzie! No, ale główna winowajczyni umiała ustawić się w życiu, nie to co inni, patrzący wstecz i mogący tylko zacisnąć pięści w bezsilnej złości.
Wanda wiedziała kto jest najważniejszy w jej życiu – ON, mąż, kochanek, ojciec jej dzieci, właśnie w tej, nie innej kolejności, bez niego nic nie było takie same, uczucia straciły swoją intensywność, a raczej zostały tylko we wspomnieniach, a te były wyraziste, wprost przytłaczające. Jednak wbrew wszystkiemu trzeba było jakoś żyć dalej, powoli budować swój świat, dzień po dniu, miesiąc po miesiącu, rok po roku, po prostu. Nie jest łatwe zadanie gdy w tle jest ON. Było, nie minęło, ale też i nie jest, tak to bywa, lecz kto zabroni pamiętać?
Dwie perspektywy, czworo bohaterów, cztery odrębne życia, ale związane rodzinnymi więzami, nawet gdy wydaje się, że dawno temu zostały bezpowrotnie zerwane. Wandę czytelnik poznaje z jej zapisków, prowadzonych przez lata, znalazło się w nich to co uważała za ważne i co czuła w danej chwili. Stefan mówi sam za siebie i w imieniu żony, w końcu przecież jedynie żywi mają głos, chociaż może nie do końca … Swoisty dialog, czasem zamieniający się w monolog, a czasem w rozmowę, ukazujący te same wydarzenia, z wydawałoby się, dwóch całkowicie różnych punktów widzenia, ale czy aby na pewno? Kto widział wydarzenia z właściwej perspektywy? On czy ona? A może żadne z nich? Czy podejmowali właściwe decyzje? Które z nich zwyciężyło, które przegrało? Czyje wybory były właściwsze? Patrząc wstecz łatwo wskazać błędy i dobre decyzje, ale niestety innego życia nie będzie by wprowadzić w nim odpowiednie poprawki. Czytelnikowi dane jest zobaczenie tego, czego nie wiedzieli o sobie nawzajem bohaterowie, widzą również jego reakcje na wspomnienia żony. Wbrew temu co można by sądzić na początku, historia ma nieco inne zakończenie. To czemu nie dane było rozwinąć nagle nie kiełkuje, lecz zamiast tego pojawia się szansa na coś innego … Chociaż nic nie jest w stanie odwrócić przeszłości, istnieje przecież przyszłość i świadomość tego co już było… Innego życia nie będzie, ale ono jeszcze przecież jeszcze trwa…
Kasia Pessel – Taki jest świat