Powiem szczerze, że podchodziłem do książki Olega Diwowa “Wybrakówka” z rezerwą i z taką lekką nieśmiałością… Wynikało to z tego, że dawno nie czytałem książki fantastycznej zza wschodniej granicy (choć jestem ich niewątpliwym miłośnikiem) oraz że w pamięci miałem jeszcze pozycje takich tuzów rosyjskiej (choć bardziej wypadałoby napisać radzieckiej) fantastyki jak Strugaccy czy Bułyczow. Chowany byłem na guslarskim chlebie i często ślimaczyłem sobie po zboczu, z tym większą ciekawością zabierałem się do lektury pozycji, która – według zapowiedzi wydawcy – wywołała burzę w rosyjskich mediach.
Mamy rok 2007. W Rosji – na skutek wzrostu przestępczości – powołano Agencję Społecznego Bezpieczeństwa. Jej członkowie, których zadaniem jest przywrócenie ładu i porządku w kraju, mają prawa porównywalne jedynie do amerykańskiej policji z czasów prohibicji lub bezpieki z niedalekiej przeszłości krajów bloku wschodniego. Agencja tak skutecznie wytępiła wszelkie bezprawie w życiu publicznym, że obowiązki milicji ograniczyły się do towarzyskich spotkań ze społeczeństwem. Ocena występku, osąd i wyrok wykonywany jest za jednym zamachem, bez zbędnych środków proceduralnych i kończy się zazwyczaj zesłaniem lub śmiercią powoda. Niestety – jak to zwykle bywa – nieograniczona władza przyciąga do Agencji Społecznego Bezpieczeństwa wszelkiego sumptu śmieć, który – gdyby stał po drugiej strony “barykady” – sam zostałby w te pędy wybrakowany. Agencja, która miała stworzyć podwaliny nowego ładu (skąd my to znamy) sama stała się źródłem zła, które – pomimo wcześniejszych założeń – nie zostało i nigdy do końca nie zostanie wytępione, bo ocena występku stała się niezwykle płynna i dopasowywana do aktualnego widzimisię agentów. Agencja stała się też wygodnym, popieranym i działającym za przyzwoleniem społecznym, parawanem, usprawiedliwiającym powrót do idei państwa policyjnego. Świat widzimy głównie oczyma jednego z agentów. Niestety zarówno perspektywa jak i sam widok niekoniecznie musi się nam podobać, choć coś nam przypomina widok znajomy ten…
Książka wpisuje się ponoć w nurt tzw political-fiction – moim zdaniem, opartym na pamięci lat ubiegłych a i obecnych działaniach władz rosyjskich, może i jest political ale niekoniecznie fiction. Nie trzeba przewracać zbyt wielkiej ilości kart historii, by stwierdzić, że to co w książce Diwowa uznane zostało za fantastykę jeszcze niedawno wpisane było w dzień powszedni.
Diwow zgrabnie operuje piórem, tworzy wyraziste postacie, potrafi prowadzić dialogi, choć jak dla mnie – jak już wspominałem, miłośnika literatury rosyjskiej i radzieckiej – “Wybrakówce” brakuje jakiegoś ognia, który płonąć będzie podczas lektury, od pierwszych do ostatnich stron książki. Być może ja go nie zauważyłem, może odkryje go ktoś inny, bo książka na pewno warta jest polecenia.
I jeszcze jedna sprawa – okładka. Wydawnictwo Solaris przyzwyczaiło nas do bardzo klimatycznych i wykonanych na wysokim poziomie okładek, w pełni oddających zawartość treści książek. Tak jest i tym razem – pomysł “czarownicy”zamiatający śmieci ludzkich szczątków jak dla mnie doskonały.