Nicolas Winding Refn, bo sukcesie filmu “Drive” postawił na trochę inny odłam kina akcji. “Valhalla: mroczny wojownik” jest dramatem, który przez swoje krwawe sceny jest przeznaczony przede wszystkim dla dorosłego towarzystwa.
Rok 1000. Brytania pod panowaniem Celtów. Jednooki (Mads Mikkelsen) jest więziony przez wrogi klan i zmuszany to krwawych walk. Kiedy udaje mu się uciec z niewoli, spotyka na swojej drodze chrześcijan, którzy proponują mu udział w wyprawie krzyżowej. Podczas podróży statkiem panuje straszliwa mgła, która utrudnia orientacje na morzu i zamiast do Jerozolimy Jednooki trafia do piekła…
Kiedy zobaczyłem okładkę filmu kompletnie nie wiedziałem, czego mogę się po nim spodziewać i szczerze powiedziawszy bardzo się zawiodłem. Reżyser od razu rzuca nas na głęboką wodę, lecz nie daje wyjaśnienia wielu czynników i po prostu trzeba się domyślać. Okropnie sztuczne sceny, w których krew tryska we wszystkie strony, prawie zupełny brak dialogów i nudna fabuła nie nastrajają pozytywnie. Prawdę powiedziawszy miałem nadzieję, że odnajdę jakieś ciekawe przesłanie, ale i tu się zawiodłem.
Musze przyznać, że usilnie starałem się znaleźć jakieś pozytywy, niestety ten film nie został w nie obdarzony. Najbardziej razi ta bezpłciowość tego wątpliwego widowiska. Ile jest takich filmów, w których niepokonany bohater walczy o swoją wolność? Zdecydowanie nie polecam.
Patryk Skalski