“Avengers”, nowy produkt studia wykupionego przez Dinseya, także
doczekał się solidnego krążka, gdzie swoje trzy minuty ma aż 14 artystów.
Co tu ukrywać, skoro największą zaletą albumu jest jego energia,
świeżość i mocne brzmienie gitary połączonej z perkusją. Takie składanki
powinny częściej wychodzić na światło dzienne, promując wiele nowych
wschodzących gwiazd, jak i starych wyjadaczy. Dlatego znajdziemy tu
świeżych Black Veil Brides oraz znanych już Evanescence, Soundgarden czy
Kasabian. Całe to zestawienie gwarantuje przednią rozrywkę w rytm
nowo wykreowanych hitów mocnego rocka. Każdy utwór z osobna to inna
historia, unikalne brzmienie i chwytliwa melodia, wpadająca w ucho już
przy drugim przesłuchaniu. Razem tworzą kompilację godną podsumowania poczynań superherosów na wielkim ekranie.
Płytę i film promuje utwór “Live To Rise” napisany przez Chrisa
Cornella, a zaprezentowany przez Soundgarden, starych wyjadaczy na
rockowej scenie. Utwór ma specyficzny klimat, podsumowując film oraz
dodając coś od siebie. Te jedyne cztery minuty to delikatne zwrotki z nagłymi wejściami
w refren, gdzie pozostaje nam wsłuchać się w charakterystyczny dla tego
gatunku wokal połączony z ciekawym doborem dźwięków. Dalej wcale nie
jest gorzej – spotykamy pozostający w tych klimatach remix “A New Way To Bleed” Evanescence, który pojawił się w edycji rozszerzonej na ich nowej płycie, a także zbyt przeciągane “Breath” Black Veil Brides oraz świetnie akustycznie brzmiący “Wherever I Go” Bickcherry. Nie sposób wymienić wszystkich dobrych stron tej płyty, wtedy trzeba by było przedstawić niemalże każdy utwór.
Ta płyta to zdecydowanie obowiązkowa pozycja dla każdego fana hardrocka.
“Avengers” i zespoły wpasowali się w gusta zagorzałych fanatyków tego
gatunku oraz ludzi, którzy na co dzień nie gustują w tym rodzaju muzyki.
Wydawnictwo to dobre uzupełnienie filmu, ale samo w sobie także stanowi
rozrywkę na wysokim poziomie. Jeden z najlepszych soundtracków
ostatniego rocku…