Wenecja, plac św. Marka, kanały z unoszącymi się na ich falach gondolami, gondolierzy w pasiastych koszulkach i słomianych kapeluszach … małe kafejki w zaułkach, mosty i mostki oraz palazza. Takie obrazy przychodzą na myśl gdy pada nazwa miasta na wodzie, ale wśród zabytkowych obiektów, muzeów i zwykłych-niezwykłych budynków oraz kanałowych labiryntów toczy się życie, takie jak w innych miejscach, chociaż naznaczone wenecką tradycją i historią.
Komisarz Brunetti nie pozostaje dużo czasu na rozmyślania w pracy, zawsze może liczyć na swojego zwierzchnika i jego podstawową zasadę – zrzucanie swoich obowiązków na innych. Nie inaczej jest i tym razem, w końcu ktoś musi pracować by błyszczeć mógł kto inny. Niepisana zasada w policyjnych układach wymaga by za przekazane informacje odwzajemnić się tym samym, co jednak gdy druga strona liczy na pomoc, samemu zasłaniając się brakiem upoważnienia do dzielenia się swoją wiedzą? Czy można w takiej sytuacji spodziewać się entuzjastycznego podejścia do sprawy, szczególnie, że prowadzi ją konkurencyjna formacja stróżów prawa? Nawet powołanie się na udział w tej samej niedoli – szefa wspinającego się po szczeblach kariery po plecach podwładnych, nie wzrusza Brunettiego… chociaż czy na pewno? Coś zaciekawiło go w tym “kukułczo – śledczym” podrzutku, może to co nie zostało powiedziane? Mafia zawsze wydawała się być odległym problemem, omijającym weneckie krajobrazy, ale czy to już przeszłość? Tajemniczość nowego znajomego jest dość niepokojąca, a w połączeniu z ostrożnością posuniętą prawie do granic absurdu daje komisarzowi pole do rozmyślań. Nie tylko sprawy zawodowe zajmują jego głowę, rodzinno – towarzyskie powiązania również zaprzątają uwagę. Spokój wydaje się stanem odległym i niemożliwym w najbliższej przyszłości do osiągnięcia. Każdy chce czegoś od komisarza, a sprawy jeszcze bardziej komplikuje śmierć niedawnego gościa. Rozgrywka weszła na wyższy poziom, zamordowanie policjanta i to w mafijnym stylu wzbudza nie tylko niepokój, ale przede wszystkim pewność, że pewna epoka w Wenecji ma się ku końcowi, a to jeszcze nie koniec zawirowań. Jaką rolę w tym wszystkim odegrają śmieci? Mafijne interesy dawno już wyszły z tradycyjnych ram interesów i sięgają tam gdzie nikt jeszcze ich niedawno nie spodziewał się, tak co do gatunku biznesu jak i ich położenia.
“Ukryte piękno” ma wiele znaczeń, tytuł można odnaleźć w kilku wątkach historii, dotyczy on nie tylko bohaterów, ale i samej Wenecji. Motyw sensacyjny powoli odkrywa swoje karty, lecz nim ukaże się w pełni, kluczy, znika, by pojawić się w całkiem niespodziewanym miejscu. Autorka zabiera czytelnika w niezwykłą podróż po mieście, które wszystkim wydaje się znane, lecz tak naprawdę to co w nim najbardziej interesujące schowane jest pod tym co najbardziej popularne. Obraz Wenecji przedstawiony przez Donnę Leon na pierwszy rzut oka nie rożni się zbytnio od tego co zwykło się uważać za prawdziwy portret tego miejsca, ale gdy przyjrzeć się uważniej pod pierwszą warstwą spostrzega się o wiele więcej szczegółów i to właśnie one prowadzą do rozwiązania kryminalnego aspektu. Czy można kryminalną fabułę poprowadzić w spokojny rytmie i nie znudzić czytelników? Tak, bo to tylko maska, wenecka maska, pod jaką kryje się całkiem inne oblicze niż to wydawało się na początku, a finał zaskakuje. To co widoczne stanowi jedynie niewyraźne odbicie tego co znajduje się głębiej, a commissario Guido Brunetti nie zakończy dochodzenia dopóki nie dotrze do samego sedna sprawy…
Kasia Pessel – Taki jest świat