Santana wraz ze swoją grupą przenosi nas w świat pełen latynoskich brzmień, fundując przejażdżkę po Ameryce. I tak zaczynamy od meksykańskich rytmów, poprzez brazylijską muzykę kończąc na uniwersalnych kawałkach, które sprawdzają się na całym świecie. Podczas podróży odkryjecie dramatyczną historię ze “Spark Of The Divine”, poznacie zmysłową “Angelica Faith” i rozerwiecie się w rytm “Never The Same Again”. Carlos Santana stworzył album różnorodny, opierając się jak zawsze na swojej charakterystycznej gitarze. W czasach nieustannego bombardowania coraz to szybszych dźwięków, warto wsłuchać się w ambitny projekt z utworami nagranymi na luzie, bawiąc się muzyką i jej nieograniczonymi zasobami.
Meksykaninowi nie grozi powtarzalność – on w każdą nową kompozycję wkłada serce i ducha, co słychać doskonale. Muzyk odżegnuje się od zbędnych dźwięków, inwestując w swój niepowtarzalny instrument, dodając trywialny czasem podkład. Może to momentami improwizacja lub nieprzemyślane działanie? Może to objawia się geniusz rodem z Ameryki Łacińskiej? Efekt wygląda zaś nad wyraz dobrze, twórca niepowtarzalnych kompozycji wciąż jest w formie o czym świadczy choćby tytułowe “Shapeshifter” czy ocierający się o doskonałość “In The Light Of A New Day”.
Powiedzieć o Santanie, że jest dobry to wielkie niedopowiedzenie. “Shape Sifter” udowadnia każdemu niedowiarkowi, że w muzyce instrumentalnej wciąż jest siła, a Santana to muzyk na najwyższym poziomie. Wprawdzie korzysta głównie z gitary, to nie stroni od brzmień klasycznych instrumentów latynoskich czy nawet fortepianu (który pięknie słychać, ku mojemu wielkiemu zaskoczeniu, w “Ah, Sweet Dancer”). Chcąc dobrze zainwestować w nowości muzyczne, nie omieszkam zarekomendować ten album – zapewniam, nie będziecie zawiedzeni!