A że film trzyma się w tonacji dość mrocznej, wciąż zaskakując widza, to podobnie musiała zostać skomponowana muzyka. Już sam temat przewodni “Snow White” deklaruje, że będzie jednocześnie sentymentalnie i bardzo tajemniczo. Z jednej strony delikatne uderzenia, z drugiej mocne szarpnięcia budujące napięcie. Z jednej rozpaczliwa, wołająca o pomoc melodia, z drugiej drapieżna, wręcz pełnokrwista kompozycja. Taki jest soundtrack do filmu “Królewna Śnieżka i Łowcy”. James Newton Howard postarał się, aby odpowiednio zilustrować ten obraz, ale nie oddając całych zasług filmowcom. Wręcz przeciwnie! Muzyka podczas seansu mocno daje się we znaki, wręcz kierując produkcją, choć nie takie jest jej zadanie. To nuty Howarda prowadzą akcję, rozpędzając ją lub zwalniając.
Pierwsze co rzuca się na myśl po początkowym przesłuchaniu płyty to “będzie się działo”. Owszem, ścieżka dźwiękowa jest tak skonstruowana, że dopełnia film, a nie stanowi osobne dzieło. Dobrą stroną takiej decyzji jest waga muzyki w pryzmacie produkcji jako całości. Minusem, że sam soundtrack jedynie pobudza naszą ciekawość, a nie ją zaspakaja. Jednak to nic, gdy w grę wchodzi delikatna muzyka przeplatana mocnymi brzmieniami. A wszystko to pozostaje w jednym i tym samym klimacie…
Wisienką na torcie jest piosenka w wykonaniu Florence and The Machine. Mam wrażenie, że cały film został nakręcony pod piosenkę “Breath of Life” – utwór puentuje całą produkcję jako mroczną opowieść o przetrwaniu i walce z tyranią. A sam brzmi tak, jakby Florence Welch dostała skrzydeł i unosiła się ponad wszelkimi podziałami, wprost do Kodak Theatre, aby odebrać zasłużonego Oscara. Tak się jednak nie stanie z powodów regulaminowych Akademii, ale piosenka jest najwyższych lotów!
James Newton Howard wraz ze swoją orkiestrą potrafi udowodnić, że muzyka klasyczna nie musi brzmieć nużąco i bez polotu. Może być wyniosła, sentymentalna, wzruszająca, dostarczająca adrenaliny lub po prostu ciesząca ucho. Ta ścieżka dźwiękowa ma to wszystko, toteż bardzo ją cenię, jako wspomnienie po niezłym filmie oraz jako osobne dzieło na wieczorne nudy przy herbacie…