pora na jaśniejsze oblicze jej głosu – “Life in a Beautiful Light”.
Dosłownie i w przenośni, bo płyta emanuje pozytywną energią, skocznością
i wszechobecną radością ze śpiewania.
Coś się zmieniło, bo “A Curious Thing”, czyli jej poprzednie wydawnictwo, było raczej stonowane, poważne, a singiel, promujący płytę, brutalny. A tutaj przyszła pora na całkowitą odmianę – spojrzenie w jasne oblicze świata, jak i życia.
Czuć to bardzo wyraźnie – Amy dojrzała, na trzeciej płycie może nie
osiągając pełnię swoich wokalnych możliwości, ale tworząc wspaniałą
atmosferę. “Life in a Beautiful Light” to zbiór piosenek o podobnym
klimacie – wokalistka cieszy się z życia. Już nie rozpacza, prosząc, aby
nie mówił, że to koniec. Ta Amy to optymistka – nie patrzy, że jest
samotna i opuszczona, ale pragnie znów go zobaczyć, dotknąć. To
zakochana Amy, a efekty tego stanu bardzo wyraźnie słychać na jej
trzecim wydawnictwie.
Autorka hitu “This is the Life” nawet z prostej, jednostajnej melodii
wyciąga tyle, co się da. Tak jest w przypadku “Left That Body Long Ago”,
w których główną siłą oddziałującą na słuchacza jest pełny głos
Macdonald i sentymentalny, liryczny tekst. Niestety na płycie próżno
szukać następców “Mr Rock & Roll” – single średnio radzą sobie na listach przebojów, choć są przyjemne, szybko wpadając do ucha. Zdecydowanie wyróżnia się tu “Slow It Down” – skoczna, folkowa propozycja – oraz “4th of July”, wolniejsze, ale z pięknym tekstem.
Amy Macdonald cieszy się z życia, śpiewa o miłości, tej niespełnionej,
pragnącej, czasami zaspokojonej, a nawet tęskniącej. To nie jedna twarz
wokalistki, ale wiele jej obliczy. Ta folkowa diva po raz kolejny
zabiera nas na przejażdżkę po Wyspach, serwując nam dobrą podróż przez
korzenie jej rodzinnych stron. Wiele z tych kompozycji zawiera
charakterystyczne dźwięki, a oprócz tego – rock w jego klasycznym,
lżejszym wydaniu. Pete Wilkinson, producent płyty, postarał się, aby nie
znużyć słuchacza. Co więcej razem z samą zainteresowaną nie postawił na
pojedyncze utwory przesądzające o sukcesie komercyjnym płyty, ale na
całość – klimat, radosną atmosferę i bardzo dużo pozytywnej energii.
Może słychać trochę przemęczenie materiałem, ale niewiele to znaczy,
gdy po niezbyt udanym “A Curious Thing” dostajemy dwa razy lepszy
materiał. Po takich wydarzeniach ocenia się klasę artysty – nieudana
płyta? Trzeba wejść do studia i nagrać coś lepszego. Więc gratulacje dla
naszej szkockiej gwiazdy – udało się! “Life in a Beautiful Light” ma
wszystko to, co zabrakło na jej poprzedniej płycie. Chęć śpiewania,
dojrzały wokal, ciekawe aranżacje i dużo zapału. Tak trzymać!