W pierwszej piosence z płyty “The Idler Wheel Is Wiser Than the Driver of the Screw and Whipping Cords Will Serve You More Than Ropes Will Ever Do” momentami wyciąga głos i śpiewa jak Florence Welch z formacji Florence and The Machine. Natomiast w następnej brzmi zupełnie inaczej, najpierw cicho, stonowanie, aby nagle wykrzyczeć kilka słów. W piosenkach jest zachowana doskonała równowaga pomiędzy jej głosem, a muzyką instrumentalną. I to się chwali.
Fiona ma naprawdę mocny głos, jej muzyka wpada w ucho, ale tylko tym, którzy lubią spokojniejsze nuty, bez żadnych szaleństw. Jej płyta jest na pograniczu jazzu, soulu i indie rocka. Ciężko jest mi sklasyfikować ją do odpowiedniego gatunku, ponieważ gama dźwięków po prostu na to nie pozwala. Teoretycznie płyta nie jest jakaś ultra różnorodna, piosenki utrzymane są w miarę w tym samym tonie, ale, oczywiście różnią się od siebie. Zakochałam się na przykład w pięknym pianinie z Jonathana, czy też z Werewolf.
Płyta mi się spodobała i sądzę, że fani wolniejszych brzmień mogą być zachwyceni. Można spokojnie słuchać jej do snu, można przy niej tańczyć wolne tańce, może służyć jako podkład na jakimś spotkaniu, a może także pomagać nam przy odpoczynku. Zastosowań ma wiele. A najważniejsze, że jest miła dla ucha.
Chyba powinnam zapoznać się z wcześniejszymi płytkami Fiony Apple, zobaczyć, czy są porządne, czy wynajdę na nich jakieś perełki? Mam nadzieję, że tak. Stawiam ocenę 6/10, bo płyta jako całokształt jest dobra, ale nie wstrzeliła się w mój gust w takim stopniu, bym mogła postawić jej coś wyżej.