“Ceoxist” to płyta, która stawia na tworzenie klimatu, a nie kreowanie poszczególnych hitów. Nie znajdziemy tu utworu, który reprezentowałby album w rozgłośniach radiowych, ale i nie taka jest ich rola. Piosenki mają zaczarować publikę, sprawić, by poczuli się wyjątkowi lub po prostu umilić im czas. Dlatego tak ważne tutaj było zachowanie wielkiej dokładności i pedantyzmu przy tworzeniu utworów. Słychać, ze Romy i Oliver dołożyli wszelkich starań, aby “Coexist” zaskakiwało wysokim poziomem wykonania. Każda z 11 piosenek na tej płycie emanuje spokojem nagrania, ale i estetyką, której wciąż niekiedy brakuje innym wykonawcom w tym gatunku.
Mimo, że to dopiero drugie wydawnictwo tej grupy, to już czuć tu rękę profesjonalistów. The XX nie ulegli stereotypowi, mówiącemu, jakoby druga płyta jest gorsza od debiutu. Twórcy przeboju “Islands” zaprzeczają temu stwierdzeniu, dając naprawdę porządną dawkę prawdziwej muzyki alternatywnej, jak tej ze słownikowej definicji. Przez co nietrudno zrozumieć zachwyty innych wokalistów na temat tego albumu. Jedna z niewielu płyt, która ostatnimi czasy jest szeroko komentowana, a do końca wyzbyła się komercji, stawiając na jakość artystyczną. Za to należą się duże oklaski!
“Coexist” nie rozczarowuje, za to czaruje. Czaruje wokalistka, wspomagana męskim głosem. Czaruje skąpa, tajemnicza, acz klimatyczna aranżacja. Czarują miłosne teksty bez nutki banału. I wszystko byłoby ok, mówiąc kolokwialnie, gdyby nie trudności z wyjęciem książeczki dołączonej do wydawnictwa. Chcąc zerknąć w słowa kolejnych piosenek muszę się nieco wysilić, jednak czy nie o to chodzi, słuchając tego gatunku?