Garou tak naprawdę zaczarował świat jedną piosenką – “Gitan”. Wszystkie pozostałe to próby dorównania tej jednej, jedynej z różnym skutkiem. Wydany rok wcześniej “Version Integrale” był solidną płytą, jednak bez mocnych, muzycznych wrażeń. Na pewno lekko zirytowany niemocą tworzenia Garou postanowił wreszcie sięgnąć po sprawdzone przeboje i stworzyć z nich własne wersje w zupełnie nowych aranżacjach. Tak wygląda w luźnej interpretacji historia “Rhytm And Blues”.
Jak nazwa płyty wskazuje, Garou w całości poddał się r&b, co do tej pory rzadko czynił. Francuz i w tym gatunku czuje się dobrze, jego kompozycje są swobodne, nie sprawiają wymuszonych czy nawet wymęczonych. Przyjemnie się tego słucha, zwłaszcza, gdy Garou śpiewa w swoim rodzimym języku. Tak prawdopodobnie wygląda prawdziwa natura Francuza, w tych kompozycjach czuje się najlepiej i co tu dużo ukrywać, wychodzi mu to najlepiej. Znacznie gorzej jest, gdy muzyk sięga po repertuar ogólnie znany, jak “If I Ain’t Got You” Alicii Keys czy “Bad Day” Daniela Powtera – jego wersje w żadnej mierze nie mogą równać się oryginałom.
Tymczasem choćby “Lonely Boy” formacji The Black Keys w wersji Garou brzmi tak samo świetnie jak w oryginalnej wersji. Utwór nie stracił swojego potencjału, ale został jedynie przetworzony na specyfikę Garou – i tak r&b w tym wykonaniu to naprawdę rzecz warta posłuchania. Jednak nie należy umniejszać reszcie materiału – Francuz starannie dobierał piosenki, które weszły w skład opisywanej płyty. 12 kompozycji na miarę gwiazdy Garou!
“Rhytm And Blues” to jedna z ciekawszych płyt w karierze autora “Gitan”. Nareszcie zdecydował się na covery i nie powinien przejmować się zarzutami wyczerpania myśli własnej. Czasami takie posunięcie pomaga znaleźć na nowo własną ścieżkę. Słuchacze będą się z pewnością cieszyć, słysząc znane kawałki w zupełnie nowych aranżacjach. Jak tu nie spojrzeć na nowy twór Garou z pozytywnej strony?
Marek Generowicz