“Wsi spokojna, wsi wesoła,
Który głos twej chwale zdoła?
Kto twe wczasy, kto pożytki
Może wspomnieć za raz wszytki?
(…)” …
Prowincja, miejsca oddalone od zgiełku wielkich, a czasem nawet mniejszych, molochów miejskich jest dla wielu symbolem sielankowego życia. W takich okolicznościach przyrody, tej małomiasteczkowej rzecz jasna, wszystko wydaje się lepsze, łatwiejsze do osiągnięcia i to w warunkach o wiele przyjemniejszych niż w metropoliach. Zamiast wyścigu szczurów i wiecznego stresu spokój, życzliwość i brak anonimowości, może to ostatnie nie zawsze jest aż tak pozytywne, no, ale da się z tym żyć. Taka atmosfera jest lepsza dla spragnionych uczuć, mniej lub bardziej do tego przyznających się, singli niż usługi najlepszych matrymonialnych biur tudzież przyjaciół i rodziny. Prędzej lub później życie staje się takie jak w marzeniach i snach, nawet gdy były one ciut inne. Co jednak gdy klimat prowincjalny uwiera, rodzina wcale nie stoi murem, a raczej jest nim tylko z gatunku tego granicznego, no i nawet to co dla jednych jest jak wygrana inni widzą jak wyrok?
Dla wielu Kazimierz nad Wisłą wcale nie jest prowincją, szczególnie z kategorii tych sennych, ale Franciszka Róża Melzer ma na ten temat całkiem inne zdanie, w ogóle w wielu kwestiach jej opinia jest odmienna od potocznych. Po pierwsze szacowne i nobliwe imię nie oznacza, że osoba je nosząca należy do co najmniej średniego pokolenia i nie marzy o buncie, po drugie uroki miejsca urodzenia oraz zamieszkania jakoś mniej przemawiają gdy ma się je na co dzień, no i po trzecie nie każdy musi kochać spokój i małe mieściny, nawet gdy są ważnym punktem na kulturalnej mapie! Jedni marzą o małym domku z ogródkiem w cichej okolicy z sąsiadami jakich się zna doskonale, a niestety wdychają spaliny, codziennie poznają “uroki” ulicznych korków i wiecznie biorą udział w wyścigu, którego symbolem stało się zwierzę rodem z piwnic i kanalizacji. Inni mają szczęście cieszyć się czarem cichych uliczek, bliskości natury oraz pracy mniej stresującej i w towarzystwie ludzi znanych prawie od pieluch. Jest tylko “mały” problem – Franka, książki i seriale przecież tak chwalą tryb życia, jaki dla niej jest codziennością, ale ona nie dostrzega aż takich plusów i jej zachwyt jakoś mało entuzjastyczny.
Czasem do decyzji dojrzewa się latami i równie długo trwa zanim ujrzy ona światło dzienne, a czasami… czasami myśl taka faktycznie kiełkuje długo, ale gdy już mocno zakorzeni się wystarczy moment i bach zostaje oznajmiona wszem i wobec! Biała suknia z trenem, gorset i buty na wysokich obcasach raczej nie są wygodnym zestawem do biegania, lecz gdy ucieka się z tłumu gości sprzed ołtarza to raczej nie można narzekać na niewygody. Droga do wolności stoi otworem, nawet książę, nie na białym koniu, lecz w samochodzie, służy pomocą uciekającej niedoszłej pannie młodej… Franciszka Róża Melzer w końcu zdecydowała się na zmiany, a świadkiem tego była rodzina, znajomi i pół Kazimierza, w końcu ślub córki pani dyrektor liceum nie zdarza się często, ucieczka sprzed ołtarza również! A kierunek podróży może być tylko jeden i to odwrotny od tego tak ostatniego będącego na topie – z prowincji do stolicy! Wreszcie to co było marzeniem jest w zasięgu ręki Franki tylko trzeba jeszcze przejść do porządku dziennego nad ostatnimi wydarzeniami, a to wymaga odwagi, szczególnie gdy przez lata podążało się drogą wyznaczonych przez innych … Niekiedy przypadek z przyjacielskim wsparciem oraz brak czegokolwiek do stracenia jest mieszanką nie tyle wybuchową co dającą więcej niż obiecujący początek nowej egzystencji. A to jeszcze nie koniec, Franciszka Róża Melzer dopiero się rozkręca i to nie ona jedna, wzór, wcale nie wszystkich cnót czyli siostra Helena również ma udział w skandalu, a raczej ma swój osobny egzemplarz. W nowej rzeczywistości mało pozostało z tego co do tej pory wydawało się nie do pokonania lub obejścia. Jedno pozostaje jeszcze nie załatwione, ale przecież światy należy do ludzi odważnych!?
“Ucieczka znad rozlewiska” to nie satyra, a komedia i z emocjami w tle i z ogromną dawką humoru, a przede wszystkim panoramą “trochę” odbrązowioną, lecz przedstawioną w pozytywnym kontekście. Uciekająca panna młoda to temat wcale nie aż tak często się poruszany, natomiast urok prowincji cieszy się dużą popularnością, ze splecenia tych dwóch motywów autorka umiała stworzyć historię, ukazującą odwrotny kierunek od stereotypowego. Ucieczka do dużego miasta i zachwyt nad tym o czym inni chcą zapomnieć? Dlaczego by nie? Kiedy wszyscy marzą o spokoju i wolniejszym tempie, niektórzy chcą właśnie kariery, wielkomiejskiej szybkości życia, spojrzenie na to drugie może być równie interesujące, szczególnie gdy bohaterowie wzbudzają sympatię i są doskonali w swej niedoskonałości. Uciec, ale dokąd? Na przykład do Warszawy i poznać to, na co większość narzeka, na własnej skórze. Przecież mieć marzenia i pragnąć je zrealizować wcale nie jest zarezerwowane dla postaci z ekranów telewizyjnych czy też stron książek.
Kasia Pessel – Taki jest świat