50 lat najsłynniejszego agenta na świecie. 23 filmy jego przygód… Ponad godzina słuchania muzycznego obrazu jego dokonań… To chyba najlepiej opisuje wciąż żywą legendę Jamesa Bonda, której przywrócono blask przy okazji premiery “Skyfall”. Między innymi dlatego też postanowiono teraz wydać składankę ze wszystkimi utworami przewodnimi do filmów o agencie 007. 50 lat minęło jak z bicza strzelił, ale zwłaszcza w tej muzyce widać, jak wielkie postępy poczynił świat, a wraz z nim Bond. James Bond…
I tak muzycznie ściga się się z najgroźniejszymi wrogami, strzela nutami do zbirów i przez melancholijne aranżacje rozkochuje w sobie kolejne kobiety. 23 utwory zgromadzone na tej płycie to kwintesencja Bonda, jeśli nie “bondskości” – brytyjski odpowiednik męskości. Przecież James Bond od zawsze był wzorem do naśladowania, toteż nie dziwi, że piosenki o nim śpiewały takie gwiazdy jak Paul McCartney, Madonna czy Tina Turner. Ilekroć okazywało się, że powstałe kawałki stawały się wielkimi hitami, jak przy okazji megaprzeboju “Goldeneye”. Niejednokrotnie zaś dzieliły one środowisko muzyczne, jak w przypadku “Die Another Day” czy “Another Way To Die”, które odbiegając od ogólnej konwencji bondowskiego utworu wprowadziły w tę historię dużo świeżości. Niestety, aby dobrze opisać tę płytę trzeba by po kolei omówić każdy utwór. Przecież nie można pominąć fenomenalnego “Goldfinger” Shirley Bassay czy najambitniejszego “Live And Let Die”, manierycznego “The World Is Not Enough” oraz uznanego za najlepszy kawałek o Bondzie według Billboardu “A View To A Kill”.
Nie da się ukryć, że każdy zespół starał się dodać coś od siebie, tak aby jego kompozycja była oryginalna, ale i wpasowała się w dany odcinek przygód agenta 007. Szkoda, że na płycie zabrakło najnowszego “Skyfall”, ale za to możemy się rozkoszować innymi utworami, które z większym bądź mniejszym skutkiem przybliżają nam postać Bonda, jak i jego filmy. To nie lada gratka dla fanów tego typu filmów szpiegowskim. Polecam każdemu koneserowi muzyki oraz, i chyba przede wszystkim, każdemu, kto chce po raz kolejny przejść przez historię popkultury, zaczynając od instrumentaliów przechodząc przez manieryczny, wyciągany wokal i beatlesowskie brzmienie aż do nowoczesnych, wręcz elektronicznych aranżacji. Wrażenia nie do opisania…
Marek Generowicz