Foals to brytyjska grupa reprezentująca przede wszystkim alternatywnego rocka i punk w kolaboracji z innymi gatunkami. Tak naprawdę trudno jednoznacznie określić muzykę, którą zajmuje się ten band. Ich poprzednie płyty wybrzmiały w zupełnie innych kierunkach. Nie inaczej jest przy okazji ich najnowszego albumu – \”Holy Fire\”, kontynuując dobrą passę swoich poprzedniczek, płynie na wznoszącej fali i samemu określa mody na dzisiejszą muzykę.
Nie podpiera się sukcesami poprzedniczek, ale sam wyznacza trendy, a przede wszystkim zaraża pozytywną energią. Zwłaszcza utwór \”My Number\” podkreśla tę funkcję. Jednocześnie to najradośniejszy kawałek, jaki dane mi było usłyszeć od wielu, wielu lat. Foals starają się obudzić drzemiący w każdym człowieku pierwiastek szczęścia i poprzez muzykę wpłynąć na jego nastrój. Udaje im się to znakomicie! Po przesłuchaniu płyty humor od razu się poprawia, wraca przyjazne usposobienie. \”Holy Fire\” to potężna dawka radosnych wibracji.
W muzyce Foalsów nie najważniejszą rolę odgrywa tu wokal, ale klimat, otoczka wokół kompozycji. Tym ważniejsze było staranne dobranie kompozycji, które trafiły na ostateczną wersję krążka. Istotne było ich dopasowanie pod względem całości. Na dowód tego wstęp płyty nazwany \”Prelude\” doskonale charakteryzuje wydawnictwo, a jednocześnie wprowadza nas w twórczość zespołu.
Brawo, Foals idealnie odrobili pracę domową, wydając po trzech latach krążek energiczny, o szczęściu i dający poczucie radości. To bodajże najlepsza płyta w ich karierze i zwiastun cudownej kariery, której apogeum wciąż przed nimi. Ta oksfordzka grupa już pokazała na co ich stać. Czekamy jednak na więcej!
Marek Generowicz