\”Zacisze Gosi\” jest kontynuacją \”Ogrodu Kamili\”. Następną natomiast częścią \”Kwiatowej serii\” będzie \”Przystań Julii\”. Kamila ma swój wymarzony dom i różany ogród, oraz pracę którą pokochała. Odnalazła również ojca. Jedyne co jej jeszcze doskwiera, to fakt, że ukochany z powodu szoku powypadkowego stracił wzrok, a teraz, w bardzo drogiej i prestiżowej klinice w Szwajcarii, lekarze nie pozwalają mu się kontaktować ani z nią, ani nawet z najbliższą rodziną – wszystko dla dobra terapii.
Choć książka nosi tytuł \”Zacisze Gosi\”, to w dalszym ciągu jest ona przede wszystkim o Kamili, a druga bohaterka została zepchnięta nieco na drugi plan. Na ulicę Leśnych Dzwonków wprowadza sie także nowa sąsiadka – Julia, samotna kobieta odrzucona przez własną rodzinę. Mimo że wszystkie trzy bywają bardzo nieszczęśliwe i źle traktowane przez los, ze wszystkich sił starają się nawzajem wspierać.
Jeżeli wziąć pod uwagę styl, to książka jest napisana znacznie lepiej od \”Ogrodu Kamili\”. Historia jest pełniejsza i pojawia się w niej jedynie dziejąca się w fabule akcja, zamiast skrawków skrótowych wypowiedzi. Powieść czyta się oczywiście równie szybko co pierwszą część. Jak wielu niedociągnięć by jej nie wypominać, to jedno jest pewne – niezaprzeczalnie wciąga.
Podczas czytania odniosłam wrażenie, że pisarka w sadystyczny sposób nienawidzi swoich bohaterów. Znęca się nad nimi na każdym kroku, wymyślając coraz to nowe kłody, które może rzucić im pod nogi. Mają wypadki, chorują na śmiertelne choroby, są wysyłani na front wojenny, gdzie ostatecznie giną (akurat na szczęście to ostatnie nie dotyczy \”Kwiatowej serii\”). Tu opinię mam taką samą, jak w przypadku pierwszego tomu – powieść przypomina wieloodcinkowy telewizyjny serial, a jak wiadomo mają one zarówno swoich wielbicieli jak i zagorzałych przeciwników.
Jest też w \”Zaciszu Gosi\” nieco tego, co w prozie pisarki zawsze najbardziej lubiłam. Mam na myśli taką magiczną baśniowość przedstawionej historii. To, że wszystko może się w niej wydarzyć, ale w tym pozytywnym akcencie. Los niesie ze sobą wystarczająco wiele przykrych zdarzeń, bym miała chcieć czytać o nich jeszcze w książkach. Nie lubię obserwować cudzego nieszczęścia, nawet gdy tym kimś jest jedynie bohater literacki. Zdecydowanie wolę \”happy endy\” i fabułę, która niesie ze sobą nadzieję. Mimo tego, że dzieje się źle, to jednak bohaterowie jakoś w życiu sobie radzą. Całym sercem liczę na to, że tak właśnie będzie w \”Przystani Julii\”.
Ponownie, \”Zacisze Gosi\”, to książka co do której żywię mieszane uczucia. Z jednej strony powieść szybko się czyta i bardzo wciąga, z drugiej jednak posiada kilka braków i pozostawia po sobie bardzo nieprzyjemne uczucia. Myślę jednak, że swoją przygodę z prozą pisarki w dalszym ciągu będę kontynuowała. Może jeszcze kiedyś stworzy historię, w której zakocham się tak bardzo jak w \”Poczekajce\” czy w zupełnie już baśniowej powieści \”Lato w Jagódce\”.
Wiktoria Aleksandrowicz