\”Wielkie rzeczy to czasem drobiazgi, które zostały zauważone\”
Czasem, by życie się odmieniło i nabrało sensu, nie trzeba szukać wielkiego celu ani dokonywać spektakularnych czynów. Nie trzeba być kimś wybitnym, nieprzeciętnie odważnym czy przebojowym. Czasem wystarczy szerzej otworzyć oczy, by dostrzec wartość drobiazgów, z jakich składa się nasze życie – i spróbować pokazać je innym.
Ed Kennedy jest 19-letnim taksówkarzem, prawdziwą ofiarą losu i pozbawionym ambicji oraz perspektyw życiowym nieudacznikiem, niezdolnym do wyrwania się z marazmu i poprawy swojej egzystencji. Mieszka w ruderze na przedmieściach ze swym psem Odźwiernym, wieczory zaś spędza grając w karty w towarzystwie przyjaciół Marva i Ritchiego oraz Audrey, w której jest nieszczęśliwie zakochany. Jego nudne i dość beznadziejne życie zmienia się w chwili, kiedy zupełnie niechcący powstrzymuje napad na bank. Choć sława lokalnego bohatera szybko blednie, życie Eda bynajmniej nie wraca na utarte tory. Pewnego dnia otrzymuje on pocztą kartę – asa karo – z zapisanymi na niej trzema adresami. Zaintrygowany chłopak udaje się na wskazane miejsca i próbuje odgadnąć, dlaczego został właśnie tam skierowany – i przez kogo. W ten oto sposób Ed zostaje Posłańcem, a jego misja dopiero się zaczyna…
Nie wiem, jak wypada \”Posłaniec\” przy osławionej \”Złodziejce książek\”, ale mam wrażenie, że to dwie zupełnie inne powieści i porównywanie ich jest bezcelowe. Bohaterem niniejszej historii jest bardzo zwyczajny, przeciętny młody chłopak, który pewnego dnia odkrywa, że i on sam, i jego życie wcale nie są tak bezbarwne i beznadziejne, jak wszystkim dookoła się wydawało – łącznie z nim samym. A żeby mu to uświadomić, wystarczyło nieprzemyślane, zupełnie spontaniczne zachowanie w czasie napadu na bank, drobna mobilizacja w postaci zbirów nasłanych przez tajemniczego mocodawcę skutecznie motywująca go do podjęcia wyzwania, ale przede wszystkim drzemiące w nim pokłady empatii i kreatywności, dzięki którym wykona swoje zadania wręcz brawurowo.
Kobieta gwałcona przez męża – pijaka, samotna staruszka żyjąca wspomnieniami za ukochanym z czasów młodości, ksiądz odprawiający msze w pustym kościele, młoda samotna matka z trójką dzieci, czternastolatek maltretowany przez starszego brata – Ed, do tej pory przemykający chyłkiem przez życie, styka się nagle z całym morzem ludzkiego nieszczęścia i cierpienia, nie otrzymuje żadnych wskazówek, może liczyć jedynie na własną intuicję, takt i pomysłowość. A są to cechy, których mu nie brakuje. Jego działania są często zaskakujące, nieraz moralnie dwuznaczne lub balansujące na granicy prawa; niejednokrotnie ucieka się do szantażu, przemocy czy kłamstwa. Trzeba mu przyznać, że poważnie traktuje swą misję, każdemu przypadkowi poświęca sporo uwagi – czasem reaguje bardzo konkretnie, czasem drobnym gestem po prostu przywraca nadzieję, daje motywacyjnego kopa, okazuje troskę, zainteresowanie i życzliwość ludziom samotnym, nieszczęśliwym, zagubionym, poranionym przez los. Z czasem zadania stają się coraz trudniejsze, a to dlatego, że zaczynają dotyczyć Eda osobiście – będzie on musiał zmierzyć się z przeszłością swojej matki i problemami przyjaciół, a w końcu także z własnym życiem. Nieoczekiwanie i jemu samemu przynosi to satysfakcję i zadowolenie – nie tyle fakt, że komuś pomaga, ale to, że jego życzliwość okazała się wzajemna, a życie stało się pełniejsze i piękniejsze, niż mógłby przypuszczać.
Wydawać by się mogło, że opowieść o człowieku, który odnajduje sens życia w pomaganiu innym i cieszeniu się drobiazgami, będzie banalna, cukierkowa i moralizatorska. Nic bardziej mylnego – Zusakowi udało się stworzyć intrygującą, niepospolitą fabułę z przesłaniem, które tak naprawdę staje się jasne dopiero w zakończeniu, kiedy wychodzi na jaw, kto stał za misją Eda, pociągał za sznurki i w jakim celu. Morał dorosłemu czytelnikowi może wydać się zbyt wyrazisty i oczywisty, trzeba jednak przyznać, że autor nie poszedł na łatwiznę: nie narzuca młodemu odbiorcy analiz i wniosków, zaś przez możliwość identyfikacji z postacią bohatera pozwala poznawać krok po kroku przesłanie opowieści. Unika sentymentalizmu i patosu, ciężaru gatunkowego ujmuje humorem i niesztampowymi rozwiązaniami fabularnymi, dzięki czemu lektura dodatkowo zapada w pamięć. Zdecydowanie to książka niełatwa i niejednoznaczna, obliczona na inteligencję czytelnika. W zaskakująco świeży i atrakcyjny sposób opowiada o znanych prawdach; pokazuje, jak niewiele trzeba, by we własne i innych życie wnieść coś dobrego, że czasem wystarczy podarować promyk nadziei i dostrzec bagatelizowane dotychczas drobiazgi, by realnie odmienić nasze nastawienie do świata, nasze życie.
\”Posłaniec\” to piękna, zaskakująca, emanująca pozytywną energią, choć jednocześnie zawierająca słodko-gorzkie przesłanie, powieść. Pokazuje, że choć życie bywa twarde, bezlitosne i okrutne, to ludzka życzliwość i umiejętność dostrzegania drobnych, codziennych radości, czyni je znośniejszym. Nie przeczę, że to truizm, ale w jak oryginalny i pełen uroku sposób podany! Zwykle autor, który podejmuje w swojej powieści motyw tak wyświechtany i narzucający wręcz moralizatorsko – sentymentalne skojarzenia, nie jest w stanie wznieść się ponad to i podąża utartą ścieżką. Markus Zusak na szczęście wykazał się sporą wyobraźnią i kreatywnością, co sprawia, że \”Posłaniec\” jest wyjątkowo atrakcyjną i wartościową propozycją nie tylko dla młodego czytelnika.
Karolina Małkiewicz