Toromorze to futurystyczna opowieść apokaliptyczna. Daleko jej do fantastyki, przynajmniej w moim odczuciu. Autor stworzył w swoim umyśle uniwersum składające się z torowisk i morza. Stąd wziął się prawdopodobnie tytuł powieści -Toromorze. Zlepek dwóch światów, w których dzieje się główna akcja powieści – ogromne torowisko i morze. Jest też ląd, po którym ludzie boją się stąpać w obawie przed przedziwnymi stworami, czyhającymi na zbłąkanych wędrowców. Toromorze to sieć poplątanych torów, którymi poruszają się bohaterowie. Głównym bohaterem powieści jest młody łowca Sham Yes ap Soorap. Poznajemy go w chwili, gdy obserwuje polowanie na olbrzymiego kretoryja z pokładu kretownika Medes. Nasuwa się tu, zgodnie z sugestią opisu na okładce niejednoznaczne skojarzenie do Moby Dicka czy Diuny. Moim zdaniem te porównania, to lekka przesada. Niewielkie podobieństwo jest, ale autorowi chyba nie chodziło o to żeby kopiować pomysły klasyków, tylko stworzyć własny, niepowtarzalny świat. W Moby Dicku mamy do czynienia z bezkresnym oceanem i walką z morskim \”potworem\”. W Diunie dla odmiany pustynia ukrywa w swoich głębinach potężne i złowrogie czerwie. Na Toromorzu grasują kretoryje wynurzające się z ziemi, ogromne sowy porywające w swe szpony całe wagony pociągów. Kluczowym momentem powieści jest wrak rozbitego pociągu, w którym bohaterowie znajdują zdumiewające odkrycie, zdjęcia czegoś, czego dotąd nie widziano. Zdjęcia te przedstawiają jeden prosty tor na torowisku. Sham nie może się od tego momentu uwolnić od wrażenia, że poza toromorzem istnieje inny świat. Od tego przełomowego odkrycia ,życie chłopca zmienia się diametralnie. Staje się persona non grata. Zaczynają ścigać go niemal wszyscy: piraci, kolejarze, potwory, poszukiwacze. Wszystko zmierza do finału gdzie zmieni się nie tylko życie Shama, ale i całego Toromorza. Gdzie i jaka tajemnica została odkryta? Dlaczego nagle niewinny chłopiec staje się celem tylu najrozmaitszych indywiduum? Jak się to wszystko skończy? To pytania, na które odpowiedzi odnajdziecie czytając powieść.
Cóż, nie mogę powiedzieć, żeby czytało się to jednym tchem i łatwo, lekko i przyjemnie. Jest to jedna z trudniejszych powieści z tego gatunku, na jaką do tej pory trafiłam, choć mam na swoim koncie tego mnóstwo. Książka napewno znajdzie wielu zwolenników, ale tez sporo przeciwników. Nie jest to książka dla każdego.
Na koniec muszę powiedzieć o dość dziwnym doświadczeniu z tekstem, który przykuwa uwagę czytelnika już od pierwszej strony. Nie wiadomo czy jest to zabieg celowy, czy zwykły chochlik drukarski. Każdy zaimek \”i\” wygląda dziwnie. Przed każdym \”i\” w tekście znajduje się dziwny znak. Ni to połowa znaku nieskończoności, ni ryba kreślona na piasku i skałach przez chrześcijan z czasów biblijnych? Zagadka rozwiązuje się sama w pewnym miejscu powieści, ale o tym musicie sami przeczytać.
Joanna Terka