Pandemia to opowieść, która zdarzyć się może w każdej chwili w dowolnym miejscu na ziemii. Wszechobecne wirusy coraz bardziej odporne na leczenie, mutują i stwarzają realne zagrożenie wystąpienia pandemii. Autorka wprowadza nas w sytuację wyjątkowo realną i możliwą teoretycznie wszędzie i w każdym momencie. Dzięki temu w realistyczny sposób prowadzi nas w realną rzeczywistość, która okazuje sie być straszną wizją przyszłości. Główną bohaterkę Annę poznajemy w momencie, gdy dowiaduje się o śmierci swojej matki, która umiera w mieście objętym kwarantanna, gdzie szaleje śmiercionośny wirus. Dowiadujemy się jak do tego doszło. Anna relacjonuje nam proces, w którym Moskwa staje się epicentrum szalejącej epidemii. Opisuje bezskuteczną próbę wywiezienia matki z zamkniętego i otoczonego kordonem wojska miasta. Tydzień później matka umiera.
Gdy okazuje się, że epidemia osiągnęła rozmiary pandemii, w domu Anny i Sierioży zjawia się ojciec męża i uświadamia rodzinie beznadziejność i powagę sytuacji. W obliczu narastającego niebezpieczeństwa przed zarażeniem i nieproszonymi gośćmi, organizują ekspedycję ratunkową. Ucieczka z dala od Moskwy wydaje się być jedynym rozsądnym rozwiązaniem. Wybór pada na małą wysepkę na jeziorze Wong w pobliżu granicy z Finlandią.
Podróz będzie długa, niebezpieczna i pełna czyhającego zła. W obliczu śmierci u ludzi obnażają się najgorsze, pierwotne instykty. Annie przyjdzie walczyć z własnymi lękami o rodzinę, obawą o zarażenie nieznanym wirusem i skomplikowanymi relacjami międzyludzkimi. Jedenastka nieobcych sobie osób wyrusza w drogę, by ocalić życie i w bezpiecznym miejscu czekać na rozwój wydarzeń.
Pandemia zabiera nas w mroczne zakamarki ludzkiego umysłu, które ujawniają się nierzadko dopiero w obliczu śmiertelnego niebezpieczeństwa. Nie jest to typowa powieść apokaliptyczna. Raczej nazwałabym ją powieścią drogi, katastroficznym obrazem psychologicznym. Akcja powieści nie toczy się zbyt szybko, dzięki czemu możemy dokładnie przyjrzeć się poszczególnym bohaterom i przeanalizować ich sposoby na walkę z lękami. Każdy inaczej, tylko w właściwy dla siebie sposób radzi sobie z agresją, nienawiścią, brutalnością, brakiem jedzenia i wody, lękiem przed zachorowaniem.
Książka w bardzo realistyczny sposób pokazuje jak współczesny świat uzależniony od Internetu, prądu, cywilizacji, może w jednej chwili zmienić się w pierwotną dzicz. Kiedy sobie to uświadamiamy ogarnia nas wrażenie kruchości ludzkiego bytu i współczesnej cywilizacji. Podczas czytania towarzyszył mi ciągły niepokój i nieuzasadniony lęk przed nieznanym. Autorka wprowadza czytelnika w nastrój grozy i strachu. Nie przepadam za takimi uczuciami, nie lubię się bać, nie oglądam horrorów. Adrenalina nie jest dla mnie dobrym związkiem chemicznym wytwarzanym przez organizm. Biorąc to wszystko pod uwagę sama nie zdecydowałabym się na tego typu lekturę. Polecam ją jednak zwolennikom tych wszystkich odczuć. Mimo, że nie znajdziemy tu żadnych zombie, ani innych potworów, wystarczająco potworna jest sytuacja, w której znaleźli się bohaterowie.
Dzięki stosunkowo prostemu językowi jakim posługuje się autorka, książkę czyta się szybko. Muszę przyznać, że odetchnęłam z ulgą gdy przeczytałam ostatnie zdanie.
Na koniec kilka słów o okładce. Doskonale oddaje ona atmosferę powieści, jej szarość, zimno i przerazenie towarzyszące bohaterom.