Pobudka, geniuszu – tymi słowami wpadamy w świat powieści Znalezione nie kradzione. King nas nie oszczędza, od razu wrzuca w brutalną scenę pełną strachu, gniewu i krwi. Mistrz powraca do tematu czytelnika-wariata, fana tak zakochanego w twórczości pewnego pisarza, że jeśli coś pójdzie nie po jego myśli? Jest w stanie zabić.
Morris Bellamy jest właśnie takim fanem, a Rothstein jest właśnie takim pisarzem. Seria o Uciekinierze była dla Bellamy\’ego odkryciem, które wali w łeb tak mocno, że aż człowiek widzi gwiazdy. Dla zagubionego młodzieńca Jimmy Gold, główny bohater książki, był wzorem do naśladowania. Czerwonousty Morris, z którego wszyscy szydzili, który nie dogadywał się z matką, który musiał, po prostu musiał czasem się napić, a wtedy… jego oczy zasnuwała czerwona zasłona. I działy się rzeczy, złe rzeczy. To nie jego wina, to matka zawiniła, to przez nią siedział w poprawczaku. I nawet, jak by tak pomyśleć, to przez nią stał teraz przed Rothsteinem i celował w niego pistoletem. A stary pisarz i tak na to zasłużył.
I w ten sposób Morris Bellamy zdobył cenne łupy – 20 000 $ to niebagatelna suma, ale najważniejsze były one… notesy, mnóstwo moleskine\’ów, w których Rothstein zapisywał… co? Nowe powieści? Luźne myśli? Trzeba będzie to sprawdzić, ale nie teraz, nie teraz? Skarb trzeba ukryć. Ale potem coś idzie nie tak, czerwona mgła znów zasnuwa oczy Bellyamy\’ego i… mężczyzna budzi się w więzieniu, zatrzymany i skazany za zupełnie inne przestępstwo.
A gotówka i notesy leżą ukryte bezpiecznie w starej, skórzanej walizce. Walizka leży ukryta w ziemi, pod drzewem. Drzewo rośnie na skarpie przy rzeczce. Nikt nie odkryje skarbu Bellamy\’ego? Czy na pewno?
Kilka dekad później Pete Sauberg znajduje ukryty łup. Chłopak jest synem jednego z mężczyzn, którzy ucierpieli w masakrze pod City Center, gdy w tłum wjechał Pan Mercedes. W rodzinie Saubergów nie dzieje się najlepiej. Ojciec (Tom) doznał poważnego uszczerbku na zdrowiu po wypadku, do tego nie ma pracy. W domu wciąż rozbrzmiewają szczekawki pomiędzy nim a jego żoną Lindą. Wzajemne oskarżenia fruwają w powietrzu, a Pete i jego młodsza siostra Tina bardzo źle to znoszą. A gdyby tak… pojawił się tajemniczy darczyńca, który będzie podsyłał państwu Sauberg pewną sumkę co miesiąc? Jednak Pete nie wie, że Bellamy wkrótce wyjdzie na wolność i będzie chciał odzyskać co jego.
Przyznam, że zwątpiłam już trochę w staruszka Kinga. Jego ostatnie książki (Joyland, Pan Mercedes, Przebudzenie) wydały mi się co najwyżej letnie. A jednak… Król powraca, Król znów elektryzuje i nie pozwala oderwać się od lektury! Śmiem twierdzić, że w Znalezione nie kradzione King powrócił do dawnej formy. Mamy tu to, co ja tak bardzo u tego autora lubię – świetnie zarysowane postaci, obraz zła, które zawładnęło człowiekiem, część psychologiczną, gdzie dobrze poznajemy motywacje bohaterów i gnającą na łeb, na szyję akcję. Ci, którzy marudzili na powolne rozkręcanie fabuły przez Stephena Kinga, teraz muszą zamilknąć ze wstydem. Ten stary wyjadacz znów wziął nas na szalony rollercoaster.
Druga część przygód Billa Hodgesa jest o wiele lepsza od pierwszej. Miło było zobaczyć detektywa w świetnej formie, a także ponownie się spotkać z Holly Gibney i Jerome Robinsonem. Po tak dobrym drugim tomie ze zdziwieniem stwierdzam, że nagle nie mogę się doczekać trzeciej części. Tak trzymać, Królu!
Karolina Sosnowska