W otwierającej mroczny, a przy tym do głębi poruszający cykl, Córka dymu i kości, autorka wprowadziła czytelnika w świat, w którym obok naszego istnieje druga, równoległa rzeczywistość zamieszkana przez anioły i chimery. I jeśli w tym momencie uważasz, że będzie to zwykły ?anielski? romans paranormalny, to bardzo grubo się mylisz, ponieważ Laini Taylor wykroczyła poza ramy gatunku czyniąc fabułę swych powieści nieprzewidywalną i dającą porządnego emocjonalnego kopa historią, obok której większość nastoletnich czytadełek nie powinna nawet stanąć na półce.
Powieść można odczytywać na dwóch płaszczyznach. Z jednej strony jako wspomnianą historię miłosną, a z drugiej jako uniwersalną opowieść o okrucieństwie wojny i o ofiarach, jakie zawsze podczas niej ponoszą obie strony konfliktu. Choć mowa jest tu o walce między dwiema mitycznymi rasami, równie dobrze można ją przenieść w nasze ludzkie, całkowicie ziemskie realia. Przy okazji lektury drugiego tomu, nasuwały mi się skojarzenia z konfliktem na Bliskim Wschodzie i choć teraz wrażenie nieco to osłabło, bieżący tom ma podobny wydźwięk. Wojna to zło. Zło, któremu trzeba zapobiegać, ponieważ nic nie usprawiedliwia zabijania, a tym bardziej bezsensownej eksterminacji całych narodów.
Trzeci tom utrzymał doskonały poziom dwóch poprzedników. Jest nieco mniej mroczny i brutalny niż Dni krwi i światła gwiazd, ale nadal wyzwala silne emocje i po prostu wciąga. Niestety, wydawnictwo postanowiło wydać ostatni tom w dwóch częściach, co nie wydaje się najlepszym pomysłem – jego akcja toczy się w ciągu zaledwie kilkudziesięciu godzin, a fabuła zostaje urwana w takim momencie, że 14 lipca (czyli dnia premiery drugiej części) wydaje się terminem równie odległym, co dwa lata. Dlatego ja już z niecierpliwością czekam na przyszły miesiąc, a Was gorąco zachęcam do sięgnięcia po całą trylogię.