Niemcy, początek wieku, mieszczańska rodzina. Zamożni ludzie, ojciec rodziny dorobił się majątku. Wprowadzają się do domu przy tytułowej alei Rothschildów. Jest początek nowego stulecia, rodzina ma małego, rezolutnego synka imieniem Otto, a Betsy – pani domu – spodziewa się następnego rozwiązania. Obserwujemy życie we Frankfurcie, na tle historii Niemiec i Europy. Akcja powieści, tego tomu kończy się w roku 1917 w początkach tego roku. Siedemnaście lat na początku XX wieku to dużo, zmienia się świat, rozluźniają się nienaruszalne do tej pory zasady, wybucha Wielka Wojna. Upadają imperia. Wszystkie te zdarzenia toczą się obok zwykłego, ludzkiego życia, wywierają na nie wpływ i o tym jest ta książka. O zwykłym życiu w cieniu historii, jak to bywa w sagach rodzinnych.
Dom przy alei Rothschildów był inny niż się spodziewałam. Wyrosłam na polskich sagach rodzinnych, pełnych dynamicznej akcji, wśród pól malowanych zbożem rozmaitem, na tle historii zmieniającej się z dnia na dzień. Przywykłam do wielkich dramatów, wyborów podyktowanych historią. Tutaj dostałam coś innego. Niespieszną historię, dywagacje o ubiorze, zwykłych domowych problemach.
Ta książka jest taką wydzieranką, bo jak na siedemnaście lat w tak burzliwym okresie, objętościowo jest naprawdę, naprawdę niewielka. Dużo w niej opisów, jak na mój gust – zdecydowanie za mało akcji, która się trochę ślimaczy.
Moim zdaniem książka spodoba się miłośniczkom niespiesznych, leniwych powieści, bo naprawdę, w mojej opinii niewiele się tam dzieje. Siłą tej książki są opisy detali, mieszczańskiego życia, pór roku, przedmiotów, strojów, realiów. Jak dla mnie ? na dobrą powieść, mającą być sagą rodzinną, to trochę za mało, trochę zbyt leniwie.
Nie skreślam jednak ani autorki, ani serii bo następny tom, biorąc pod uwagę czasy, zapowiada się bardzo interesująco i chętnie poznam dalsze losy bohaterów.