Jesteśmy przyzwyczajeni, że
tematyka żydowska w książkach przedstawiana jest zazwyczaj w czasach wojennych
(ewentualnie powojennych). W wypadku tej książki jest jednak zupełnie inaczej,
choć wojennych odniesień w tej książce nie zabraknie.
Danny wraz z swoim ojcem oraz
dziewięcioletnim synem wyruszają ze Szwecji w podróż śladami swojej rodziny do
Polski, w poszukiwaniu skarbu, który przed wojną zakopał ich przodek. Będą
musieli nie tylko uporać się z swoimi wyobrażeniami na temat Polski i Polaków,
ale także z własnymi skomplikowanymi uczuciami, szczególnie tymi między Dannym
a jego ojcem.
W książce Isakowitza przeszłość
miesza się z teraźniejszością i robi to w tak urzekający sposób, że trudno jest
się od tej lektury oderwać. Trzypokoleniowa podróż pokazuje, jak bardzo ludzki
światopogląd zmienia się w ciągu zaledwie kilkudziesięciu lat: każdy z
bohaterów tej książki wyznaje inne życiowe zasady i ma inne priorytety, inne
wspomnienia mają dla niego ważność. Jednak Wattinowi udaje się pokazać, że mimo
tego trzy pokolenia mogą się dogadać, a co więcej – że jest to doprawdy piękne
doświadczenie.
Oczywiście, nie byłoby tej
książki, gdyby nie przeszłość rodziny Isakowitzów (a teraz Wattinów). Ta zaś
jest dość podobna do losów innych żydowskich rodzin, które zmuszone były do
opuszczenia Niemiec po wydarzeniach, które do historii przeszły jako \”noc
kryształowa\”. Szukając swojego miejsca na ziemi, trafili do Szwecji, gdzie
ostatecznie zapuścili korzenie i w dużym stopniu zasymilowali się. Jednak
ciągle żywa jest w nich – także w młodszym pokoleniu – pamięć o przeszłości,
żywa dzięki rodzinnym opowieściom, pieczołowicie zbieranymi (i przekazywanymi
czytelnikom) przez Autora tej książki.
Jednak poza poważnymi, często
zwyczajnie smutnymi i poruszającymi historiami z tragedią Żydów w czasie wojny,
znajdziemy w tej książce bardzo dużo humoru. I nie chodzi tylko o powodujące
niepohamowane wybuchy śmiechu kłótnie w samochodzie, w którym na własne
życzenie zamknęły się trzy niezwykle różne i dominujące osobowości. Okazuje się
bowiem, że nawet ci, którzy w czasie wojny przeżyli wiele tragedii, ciągle
potrafią cieszyć się życiem, rozśmieszać przy tym innych. I tylko częściej w
ich głosie pojawia się z nienacka jakaś zaduma.
Danny Wattin nie uciekł od
wojennej historii narodu żydowskiego, jednak mimo to pokazał, że życie potomków
tych, którzy przetrwali, toczy się dalej i niczym nie różni się od życia
innych, którzy nie noszą na swoich plecach brzemienia wojny i cierpienia. Może
tylko poza tą różnicą, że obowiązkiem żydowskich potomków jest pamiętać.
Zawsze.
Dominika Brachman