Jest rok 1939 wrzesień, wybucha wojna, mąż Anny odjeżdża bronić ojczyzny. Kobieta wraz z córką zostaje w Annopolu, chociaż wie, że ich dni są tam policzone, niedługo wejdą Niemcy, wyrzucą ją z domu. Dzięki powrotom do 2011 roku kobieta wie, że ona i najbliżsi przetrwają wojnę. Na horyzoncie pojawia się również niejaki Dominik, pracownik kolei, który w tych ciemnych powojennych czasach zwiąże swój los z Anną. Autorka znowu zabiera nas do czasowych przeskoków, czy będzie dobrze? Czy będzie ciekawie? Jeśli macie ochotę przekonajcie się!
Poprzednie książki mnie tylko irytowały, nie wiedziałam po co autorka snuje tę historię, myślałam, może lubi minione lata i szuka pretekstu do opowiedzenia o swoich zainteresowaniach? Już tak nie myślę. Jeżeli wcześniej brałam za dobrą monetę opisy autorki, których nie chciało mi się sprawdzać – już tak nie myślę. Błąd rzeczowy – gigantyczny i w moich oczach nie dający się usprawiedliwić sprawił, że zwątpiłam w korektę, w trud włożony w kwerendę. Po co pisać o rzeczach na których się nie znamy. Chyba, że ktoś mnie wyprowadzi z błędu, bo może ja się nie znam. Wskaże mi, w którym momencie w Norymberdze powieszono Goeringa i Bormanna. Podkreślam – powieszą – nie skażą na powieszenie. Bo Martin Borman przez lata będzie tylko zaginionym, dopiero rozwój nauki upewni nas na sto procent, że czaszka trupa z okolic Kancelarii III Rzeszy należała do zausznika Hitlera, a Herman wymknie się szubienicy w ostatniej chwili. O ile Borman nie jest znaną postacią, to może nie KAŻDY o tym wie, ale historia Marszałka, budząca zainteresowanie tak wielu historyków nie jest wiedzą tajemną. Rozpisuję się o tym, bo to jest konkretny i merytoryczny zarzut. Niedopuszczalny u kogoś kto twierdzi, że robi kwerendę, podaje przypisy mające uwiarygodnić to o czym pisze. To nie jest błędzik, a poważny BYK. Wstyd.
Co myślę o fabule? Jak najgorzej, jest nudna i słodka jak cukierek. Jest wojna, której Anka nie odczuwa (prócz rozstania z mężem) bo sobie wraca do współczesności, przynosi stamtąd węgiel, cukier, dobra luksusowe. Zdobywa przyjaźń wszystkich łącznie z niemieckim szefem. Wszystko jest aż mdłe. I nadal nie znajduję odpowiedzi na pytanie, w jakimś celu powstała ta książka. Ja rozumiem, że komuś może to się podobać, dam całość Mamie, zobaczymy co ona powie, ale dla mnie to jest ględzenie, bez ładu, składu i myśli przewodniej. Igranie z czasem, przenoszenie ludzi i zwierząt z okresu wojennego do XXI wieku. I jeszcze jak się okazuje błąd rzeczowy. Naprawdę – odradzam.