W maju 1845 roku wyruszyła kolejna ekspedycja mająca na celu odkrycie legendarnego Przejścia Północno-Zachodniego, biegnącego wśród zlodowaciałych wysepek Archipelagu Arktycznego. Dwa statki Terror i Erebus niosły na sobie ponad stu dwudziestu członków załogi i oficerów oraz zapasy żywności, w teorii mogące starczyć na około pięć lat. Nowoczesne jak na ówczesne czasy rozwiązania technologiczne miały zagwarantować im sukces i przynieść prestiż oraz sławę. Stało się inaczej, żadnego z marynarzy i żołnierzy nie zobaczono już nigdy więcej.
Dotarłszy na Daleką Północ dowodzone przez zadufanego w sobie, ale pozbawionego elementarnej wiedzy i wyobraźni, sir Johna Franklina, statki utknęły w tak zwanym paku, rozległej lodowej płycie. O ile przytrafiało się to wielu morskim jednostkom zapuszczającym się w te tereny, o tyle zwykle udawało im się uwolnić z lodowej pułapki najpóźniej wraz z nadejściem kolejnego lata. Terror i Erebus nie miały tego szczęścia, mijały kolejne miesiące, a sytuacja tylko się pogarszała.
Tyle mówi historia oraz odkrycia blisko czterdziestu wypraw ratunkowych wysyłanych kolejno najpierw, by odnaleźć zaginione statki, a następnie by ustalić, co dokładnie wydarzyło się podczas ekspedycji. Dan Simmons postanowił opowiedzieć własną wersję losów pechowych marynarzy. Skrupulatnie wykorzystując ustalone fakty, wzbogacił je przyprawiającymi o mroczne elementy inuickiej mitologii i legend, tworząc pełną rozmachu powieść grozy, która na długo pozostaje w pamięci.
W tej wersji wydarzeń, które rozegrały się ponad sto sześćdziesiąt lat temu na pokładach Terroru i Erebusa, coraz bardziej dające się we znaki wszechobecne zimno, samotność i narastający głód są niczym w porównaniu z czającym się w pobliżu unieruchomionych statków nienazwanym początkowo zagrożeniem. Gdy giną pierwsi ludzie, wszyscy łudzą się, że padli ofiarą wyjątkowo dużego i niebezpiecznego niedźwiedzia polarnego, jednak kolejne ofiary pozbawiają marynarzy złudzeń – na tej lodowej pustyni żyje coś, co wymyka się prawom logiki i racjonalnego myślenia. I to coś poluje właśnie na nich.
Początkowo Simmons prowadzi dwie linie czasowe, wrzucając czytelnika w sam środek wydarzeń, gdy udręczeni marynarze przebywają już dwa lata w okowach lodu i jednocześnie przeplatając opowieść licznymi retrospekcjami przedstawiającymi początki wyprawy oraz kolejne wydarzenia, które doprowadziły do obecnego rozwoju wypadków. Mniej więcej w połowie książki akcja jest już jednolita, znane są przyczyny, nadal nie wiadomo jednak, jaki bieg ostatecznie obierze dalsza historia. Narracja prowadzona jest z punktu widzenia kilkunastu osób, poczynając od komandora sir Johna Franklina, dowodzącego ekspedycją, poprzez kapitana Terroru, Francisa Croziera, a na niższych rangą oficerach i zwykłych marynarzach kończąc. Daje to pełen obraz sytuacji, pozwala na wiele wydarzeń spojrzeć w nowy sposób oraz do pewnego stopnia przewidzieć rozwój wypadków. Przy okazji ukazuje również kunszt autora doskonale oddającego charakter i psychikę postaci, każda prezentuje indywidualny rys, jest w pełni wiarygodna i prawdziwa.
Patrząc na sam opis fabuły można wyciągnąć wniosek, że jest to mieszanka powieści przygodowo-historycznej i horroru. To błąd. Ogromny BŁĄD. Owszem, czytelnik zafascynowany historią znajdzie tu jej naprawdę mocną dawką, w dodatku przedstawioną z detalami i popartą bogatym i merytorycznym przygotowaniem autora, który przed przystąpieniem do pracy długo zbierał na ten temat materiały. Owszem, jest tutaj znaczna porcja grozy, jednak tylko częściowo wywołana przez wplecenie w fabułę elementów fantastycznych. W pewnym momencie znacznie groźniejszym od czającego się w mroku Potwora okazuje się drugi człowiek walczący o przetrwanie za każdą cenę, zwłaszcza gdy przestają obowiązywać go normy narzucone przez tzw. cywilizowany świat.
Tytuł powieści ma trojakie znaczenie. Pierwsze, najbardziej oczywiste to oczywiście nazwa statku będącego jednym z głównych bohaterów i miejscem, gdzie rozgrywa się większość wydarzeń. Drugie, równie istotne, odnosi się do nieustannie narastającej z każdym dniem atmosfery grozy i wszechobecnej śmierci. Trzecie odnosi się do samego Potwora, którego w pewnym momencie marynarze nazywają właśnie Terrorem, choć po gwałtownej reakcji komandora Croziera ostatecznie z tego rezygnują, by nie szkalować nazwy statku.
Prawdziwym smaczkiem są zamieszczone na końcu książki liczne zdjęcia przedstawiające mapy, wizerunki niektórych oficerów służących na Terrorze i Erebusie oraz odnalezione podczas wypraw ratunkowych przedmioty osobiste należące do załogi. Jedynym mankamentem wydania jest brak sztywnej oprawy – format książki jest nieco większy niż standardowy, a całość liczy blisko 700 stron, miękka okładka po prostu tu nie pasuje. A poza tym tak wspaniała powieść po prostu zasługuje na solidną oprawę.
Nie bez przyczyny Dan Simmons zyskał taką renomę. Terror wymyka się jednoznacznej klasyfikacji, będąc doskonałym połączeniem odtworzonej z rozmachem prawdziwej historii, zaskakującej wiernie przedstawionych realiów ówczesnego życia i norm społecznych oraz solidnej dawki mrocznych elementów fantastycznych, pobudzających wyobraźnię i przyprawiających i dreszcze strachu. Ktoś przyrównał tę powieść do owocu wydanego przez połączenie Jacka Londona i Stephena Kinga w ich szczytowej formie i w pełni się z tym porównaniem zgadzam. Gorąco polecam!
Katarzyna Chojecka-Jędrasiak