\”Bo wie ciocia, mężczyzna
jest jak bank. Musi zarabiać, i tyle. Będziemy sobie razem mieszkać, co rano
pic kakao i jeść kluski z jagodami\”.[1]
Trylogia Malownicze Magdaleny Kordel zdobyła
moje serce szturmem więc oczywistym faktem było dla mnie, że sięgnę po jej
wcześniejsze powieści. Wyśmienitym motywatorem okazało się wznowienie Uroczyska – jej drugiej powieści . Czy okazało się równie zajmujące i ciekawe?
Nadchodzący czas dla Mai
nie będzie zbyt przyjazny. Dopiero co dowiedziała się o zdradzie Igora – męża –
i jego planach rozwodowych, a przed nią kolejne złe wieści, bo okazuje się, że
kochany Igorek wziął kredyt pod zastaw domu, by rozkręcić interes. Interes,
który oczywiście nie wypalił i teraz jej oraz ich nastoletniej córce grozi utrata
dachu nad głową. Zdesperowana i załamana Maja wyjeżdża na kilkanaście dni w
Sudety do małej miejscowości Malownicze, by pomyśleć i obmyślić co dalej. I
rzeczywiście kobieta odzyskuje jaki taki spokój, a nawet podejmuje ważne
decyzje. Wiadomo jednak, że postanowienia, a ich wykonanie, to dwie różne
rzeczy. Jak potoczą się losy porzuconej żony i córki, czy spotka je coś
dobrego?
Może i książki Magdaleny
Kordel nie są niczym nowym na rynku wydawniczym, ale potrafi ona jednak
sprawić, że czyta się je z największą przyjemnością jaka może płynąć z
obcowania z literaturą. Jej mocną stroną jest pisanie o zwykłych ludziach, ich
troskach oraz radościach, o dniu codziennym, o porażkach, sukcesach, o ludzkiej
dobroci a także podłości. A to wszystko jest obsypane kolosalną dawką humoru,
czasem dosłownie nie wiadomo czy się śmiać czy też denerwować. Uroczysko to dopracowana,
przemyślana, spójna i logiczna powieść o kobiecie, która przeżyła ogromy zawód
i musiała wszystko sobie poukładać, zacząć od nowa, ale się nie poddała. Kordel
pisze lekko, zabawnie, pięknie obrazuje otoczenie wydarzeń, emocje i
zachowania. Dialogi są pozbawione sztuczności, komiczne, wzruszające, a akcja
toczy się szybko i na brak wrażeń narzekać nie można.
Jak wspominałam powyżej bohaterowie
Uroczyska to tacy sami ludzie jak
my, z wadami i zaletami, z troskami życia codziennego, uczący się każdego dnia
czegoś nowego. Ale dosłownie każdy jest zupełnie inny i istotny dla powieści,
Bez Majki, jej córki i rodziców, bez Miodka, bez rzekomego weterynarza,
Kraśniakowej, Anielki i całej reszty to nie byłoby już to samo. Wszyscy są
ważni i mają do odegrania swoje role, pozwalają się poznać, polubić (lub nie).
Pokochałam Anielkę całym sercem, małe to to, a za każdym razem zaskakiwało i
potrafiło zagadać dorosłego, uwielbiam ją za jej optymizm i fakt, że trylion
razy płakałam przez nią (i nie tylko) ze śmiechu. Prawdą jest, że wszyscy, no
może z jednym wyjątkiem, wzbudzają same pozytywne odczucia i nie sposób nie
darzyć ich sympatią.
Już nie pamiętam kiedy
śmiałam się tak często i spontanicznie jak przy czytaniu Uroczyska, wielokrotnie nie mogłam
przez długi czas opanować chichotu i cieknących z oczu łez. Kordel rozłożyła
mnie na łopatki oraz naładowała pozytywnymi fluidami. Nie tylko ze względu na humor,
ale i płynący z powieści przekaz, że po burzy wychodzi słońce, że w końcu musi
być dobrze, a wokół nas jest masa dobrych ludzi gotowych pomóc, wysłuchać i
stać się kimś ważnym w naszym życiu. Zakochałam się w Uroczysku, w jego mieszkańcach,
zostałam oczarowana swojskością, dobrocią i zwykłą prozą życia. Jeszcze nie raz
wrócę do tego tytułu, bo jest idealnym lekiem na gorszy dzień, na smutki i
problemy.
Po Uroczysko trzeba sięgnąć, to
powieść która bawi do łez, wzrusza i pomaga zapomnieć o szarej rzeczywistości.
Osobiście jestem urzeczona lekkością, swojskością, humorem i kreacją bohaterów.
Czytajcie, gwarantowane mnóstwo śmiechu oraz wyśmienita zabawa!
[1]Magdalena
Kordel, Uroczysko,
s. 150
http://zapatrzonawksiazki.blogspot.com/