W okolicy pojawia się piękna dziewoja o nietypowym imieniu Betsaba. Jak rażony piorunem, zakochuje się w niej farmer – Gabriel, nie mija dużo czasu, gdy młodzian udaje się do dziewczyny prosić ją o rękę – niestety dostaje harbuza. Po tym wydarzeniu chłopaka spotyka tragedia – traci całe stado owiec, z farmera staje się bezrobotnym biedakiem, który musi wędrować od jarmarku do jarmarku szukając pracy. Na jednym z nich spotyka obiekt swych westchnień. Betsaba otrzymała spadek, jest i zamożna i cieszy się dużym powodzeniem. O jej względy ubiega się zamożny posiadacz oraz żołnierz – hulaka. Kogo wybierze Betsaba i co z tego wyniknie – oto jest pytanie.
Brzmi strasznie banalnie. To brzmi, jak tani romans, żeby nie powiedzieć harlequin. Tymczasem jest całkowicie odwrotnie. Hardy konstruuje akcję, rozpinając ją na szkielecie z pragnień trzech zalotników, łączy to jedna kobieta, a może nie tylko jedna? Treścią są dramaty i problemy, życia na prowincji. Betsaba jest bardzo niezależna, ona nie chce wychodzić za mąż, chce prowadzić gospodarstwo, nie chce dać się stłamsić facetowi – nazwijmy to po imieniu. Wiadomo bohaterka żyje w epoce, która krzywdzi kobiety, one są dodatkiem do mężczyzny, pana domu, gospodarza. Gdy tylko pojawia się w okolicy, zaczynają się zakłady kiedy i z kim, ona sama w sobie jest na marginesie. A mimo to, że jest silna i rozsądna, jak większość kobiet wpada w pułapkę faceta, popełnia głupstwo. Tak jak w opowieści o Tessie, Hardy pokazuje, jak wielką cenę za głupstwa płaci kobieta. Gdy facet zawsze spada na cztery łapy, tak dla kobiet los nie jest tak łaskawy.
Powieść Hardy`ego nie jest miła i przyjemna. Ona znowu jest gorzka, smutna, wręcz ponura. Pełna drobiazgowych opisów, jest po prostu obrazem słowem malowanym, opisane najdrobniejsze źdźbła, każde cegiełki, pęknięcia w murze, to dopracowana w najmniejszych szczegółach wizja. Bardzo plastyczna, bardzo sugestywna. Majstersztyk. Spotkałam się z zarzutem, że tłumaczenie nie jest zbyt dobre, ja mam ten luksus, że nie znam oryginału, więc nie porównywałam – po prostu czytałam. Nie mogę jednak powiedzieć, że książka porywa swoim dynamizmem, ona jest powolna, chociaż mamy z tej książki zrobiony serial. Może za sprawą tego, że książka pierwotnie była publikowana we fragmentach (jak nasza \”Lalka\”, czy Trylogia), więc mamy cliffhangery, co sprawia, że ciężko od książki się oderwać, bo oto już chcemy przestać czytać, doczytać do końca rozdziału a tu bach!! Napięcie sięga zenitu i MUSIMY czytać dalej… lepiej więc nie zaczynać czytać zbyt późnym wieczorem, bo może skończyć się to zarwaną nocką.
Jak zawsze w przypadku klasyki – polecam, może nas nie zachwycić, ale wypada znać. Zaś IMO Hardy jednak zachwyca. Polecam!! A później wycieczka do kina!