Potrzeba lekkiej lektury przestała mnie zadziwiać, gdy do gry o intelektualne zaangażowanie potencjalnego czytelnika weszły wielodniowe upały. Opasłe tomiszcza i pierwsze tomy ambitnych serii leżały pokrywając się kurzem, którego nie zamierzał zmącić nawet leciutki wiaterek. No chyba, że wentylatora. Nęciły tymczasem historie o wakacyjnych miłościach, akcje rozgrywające się w letnich kurortach i opowieści, które gdzieś już słyszałam, ale nie miałabym nic przeciwko, by usłyszeć (przeczytać) je znowu. Tak w moje ręce trafiły \”Horyzonty uczuć\” Doroty Schrammek.
Okładka powieści idealnie wpisuje się w stereotypowy obraz literatury plażowej. Odwrócona plecami kobieta w lekkim kwiecistym stroju i słomkowym kapeluszu. W tle plaża, woda i błękitne niebo. Całość utrzymana w kolorystyce najcieplejszej z pór roku ? soczysta pomarańcz, piaszczyste beże i uspokajające błękity. Relaks pełną parą jeszcze zanim otworzyłam książkę.
A w środku? Historia kilkorga zagubionych osób, które spotykają się – przypadkowo – na urlopie w Pobierowie. Matylda, właścicielka pensjonatu nad morzem, obserwuje zmagania swoich gości z mniej lub bardziej traumatycznymi wydarzeniami z przeszłości. Wśród przyjezdnych znajduje się między innymi Ryszard i jego wnuczek (czy aby na pewno?) Antek; Iwona, która leczy rany po informacji o zdradzie męża; Zoja trwająca w kleszczach dyktowanych samotnością decyzji; Aldona ciesząca się życiem po wygranej batalii z ciężką chorobą oraz syn właścicielki z żoną, przeżywający małżeński kryzys. Czy w pięknych okolicznościach przyrody bohaterowie odnajdą siebie? Czy w ich życiach zapanuje harmonia i spokój? Dwa tygodnie, to czas, jaki mają by uporządkować swoje życia.
\”Horyzonty uczuć\” to powieść o horyzoncie mimo wszystko bardzo wąskim. Psychologiczne skomplikowanie, nietypowe zwroty akcji czy wyjątkowa warstwa językowa, to coś, czego w tym tytule z pewnością się nie uświadczy. Na tle podobnych powieści dzieło Doroty Schrammek niczym się nie wyróżnia. Piękna, kolorowa okładka skrywa wielokrotnie przepracowane już wątki, problemy i życiowe komplikacje.
Nie oznacza to jednak, że powieść nie jest warta uwagi, bowiem doskonale spełnia założenia literatury plażowej. Czyta się ją równie lekko, jak bryza pieści stopy podczas wypoczynku nad morzem. Brak głębszej ingerencji w wyrazistość bohaterów i pragnienia urzeczywistnienia postaci pozwala skupić się na samej fabule, w której mnogość zwrotów akcji po prostu nie pozwala się nudzić. Nieco ponad 200 stron to idealnie wyważona ilość na jeden wypad nad wodę.
Jedyne, do czego mogę się przyczepić to próba zaszokowania czytelnika przez autorkę w bardzo pretensjonalny sposób. Poruszanie wątków pedofilii czy próba gwałtu, to jednak tematy zbyt psychicznie obciążające i skomplikowane by szafować nimi w równie lekkiej literaturze. Pobieżne ich potraktowanie sprawia bardzo nieprofesjonalne wrażenie i pozostawia nieprzyjemny zgrzyt odbiorczy. Czy naprawdę nie można było skupić się na mniej skrajnych problemach, a przecież – mimo powszedniości – równie istotnych?
To bardzo ciekawe czytać nad morzem książkę, której akcja rozgrywa się nad morzem. Dosłownie czuć w nozdrzach aromat soli oraz rozgrzanego piasku – jednocześnie tego pobierowskiego, jak i \”naszego\”. Chociaż ?Horyzonty uczuć? nie pozostaną w mojej pamięci długo, to w swoim czasie była do lektura przyjemna, niezobowiązująco lekka i – mimo trudności i skomplikowania niektórych wątków – odstresowująca. Zwłaszcza, że kończy się w iście amerykańskim stylu.
Alicja Górska