Każdorazowo z wielką obawą sięgam
po powieści polskich autorów, jak książka nie przypadnie mi do
gustu i o tym napiszę jest duże ryzyko, że autor przepuści na
mnie szturm rodem z epickich filmów, albo jakaś fanka będzie
biegała za mną z butelką kwasu siarkowego sześć. Duże ryzyko. A
już obyczajówki są obarczone największym ryzykiem. Znam polskie
realia, mieszkam na wsi, która najczęściej jest tematem
przewodnim, dlatego zwykle jestem bardzo krytyczna. Bałam się
troszkę tej lektury, bałam się tej sztampowej słodyczy, tego co
znam z grafomańskich powieści, reklamowanych jako arcydzieła. Skąd
wiedziałam, ze to grafomania? Nie wiem, ot po prostu się bałam.
Joanna jest nauczycielką polskiego,
samotnie wychowuje nastoletnią córkę i powoli ma dosyć. Ma dosyć
odkładania wszystkiego na później, orki na ugorze jaką jest
nauczanie. Postanawia złożyć podanie o urlop dla podratowania
zdrowia i po prostu odpocząć. Napisać książkę, nadrobić
czytelnicze zaległości. Gdy urlop jest zaklepany mamusia bohaterki
wpada na genialny pomysł. Otóż w okolicach Trójmiasta, jest
siostra babci, którą Joanna ledwo pamięta, ciotka owa jest rzekomo
schorowaną staruszką wymagającą opieki, a skoro Joanna ma rok
wolnego, można wynająć mieszkanie i wynieść się do cioci i
pomagać. Ciężko się sprzeciwić apodyktycznej matce, gdy ta
jeszcze dodatkowo uknuła całą intrygę. Słowo się rzekło,
Joanna z córką i kotem przenoszą się do małego miasteczka i
zaczynają nowe, tymczasowe życie. Przystojny mężczyzna,
tajemnice, nowe zajęcia, nowi ludzie, na pewno będzie się działo.
O dziwo! Moje obawy były
nieuzasadnione. Anna Sakowicz ma bardzo lekkie pióro, daleko jej od
kiczu, daleko jej o grafomanii. Pisze lekkie, przyjemne czytadełko,
które czyta się szybko i niespodziewanie dobrze. Książka jest
momentami zabawna, momentami nostalgiczna. Dobrze wyważona
Widać w niej autentyzm, to ile z
siebie daje autorka, co również się ceni, w końcu najlepsze
historie pisze życie. Książka doczekała się kontynuacji, którą
na szczęście również posiadam. Ciekawa jestem co pokaże To
się da.
Takie książki ? o ile autorka nie
wyleje na mnie kubełka – pokazują, że nie ma co się zamykać z
góry na nic, bo każda książka może być miłym zaskoczeniem. A
podobno Anna Sakowicz pisze dobre książki, nie że ta jedna jest
taką jaskółką, co to wiosny nie czyni, bo już kilka pochwał
usłyszałam, więc przygoda moja mam nadzieję, prędko się nie
skończy.