Postapokaliptyczne wizje świata mogą
przyjmować najprzeróżniejsze formy. Po lekturze wielu powieści
tego gatunku nie sądziłam, że jeszcze coś jest w stanie mnie
zaskoczyć. Udało się tego dokonać Christopherowi Priestowi,
którego powieść Odwrócony świat ukazała się kilka
tygodni temu nakładem Wydawnictwa MAG.
Miasto Ziemia, prawdopodobnie ostatni
przyczółek prawdziwej cywilizacji przemierza kolejne mile
zniszczonego, jałowego świata. Każdy dzień to mozolna wędrówka
i praca członków poszczególnych cechów. Torowi mają za zadanie
przenoszenie torów, po których toczy się konstrukcja, na której
leży Miasto. Trakcja odpowiedzialna jest za utrzymanie prędkości,
która nigdy nie jest wystarczająco wysoka. Do Badaczy Przyszłości
należy wytyczenie nowych szlaków, a Handlowcy pozyskują nowych
robotników, wykorzystywanych jako tania siła robocza. Jednak mimo
nieustannej pracy, ludzie potrafiący patrzeć i wyciągać
odpowiednie wnioski, dostrzegają, że Miasto jest w coraz gorszej
kondycji – nieuchronnie zwalnia, a jego populacja maleje. A jeśli
zatrzyma się na dobre, będzie to oznaczało jego koniec.
Głównym bohaterem powieści jest Helward
Mann, którego poznajemy jako młodego ucznia dopiero zgłębiającego
tajniki pracy cechów oraz zasady funkcjonowania miasta, a następnie
śledzimy jego losy jako dorosłego już mężczyzny (warto jednak
zauważyć, że pojęcie czasu i jego upływ jest tutaj kwestią
bardzo płynną i niejednoznaczną). Widzimy jego oczami Miasto oraz
jego otoczenie, płynnie i naprzemiennie przeskakując z narracji
pierwszo i trzecioosobowej. Początkowo dziwił mnie taki sposób
przedstawienia świata oraz poprowadzenia opowieści, ale okazało
się, że dzięki temu lepiej można się wczuć i poznać stworzoną
przez Priesta rzeczywistość.
To właśnie wykreowana przez autora wizja,
niepokojąca, miejscami wręcz psychodeliczna stanowi główny punkt
powieści i gra tutaj pierwsze skrzypce, spychając na drugi plan
fabułę, bohaterów i ich wzajemne relacje. Nie da się nie
dostrzec, że te ostatnie nieco kuleją i są traktowane po
macoszemu. Widać, że Priestowi zależało przede wszystkim na
zaprezentowaniu świata, a trzeba przyznać, że kiedy poznaje się
jego wszystkie aspekty, robi wrażenie. Pierwsze rozdziały mogą być
nieco zniechęcające, ale gdy tylko Mann wyrusza poza Miasto,
absorbuje uwagę czytelnika w stu procentach. Dopiero jednak
zakończenie pozwala poskładać w całość wszystkie elementy i
odkryć prawdziwą naturę tego niezwykłego świata.
Nie wszystko jest jednak idealne, a w fabułę
wkradło się kilka nieścisłości, które ujawniają się po
zakończonej lekturze. Aby o nich wspomnieć, konieczny jest SPOILER,
więc osobom szykującym się do sięgnięcia po Odwrócony świat
proponuję natychmiastowe przeskoczenie do kolejnego akapitu. Zmiany
dostrzegane przez mieszkańców Miasta zostały wyjaśnione
istnieniem pola translateracji, nie zostało przy tym wyjaśnione,
dlaczego pole to nie miało żadnego wpływu na osoby z zewnątrz,
które czasowo przebywały w mieście. Powinny również podlegać
jego wpływowi, może nie w takim samym stopniu, jak wystawieni na
jego działanie od urodzenia mieszkańcy, ale choć w pewnym stopniu.
Tymczasem okazało się, że nic takiego nie miało miejsca.
Niemniej na tę kwestię można przymknąć
oko, sama wizja Priesta jest bowiem poruszająca i zaskakująco
trafnie składa się w jedną całość, gdy poznamy już wszystkie
elementy stworzonego przez niego świata. Nie jest to może najlepsza
pozycja w cyklu Artefakty, ale zdecydowanie warta uwagi i
poznania.
Katarzyna Chojecka