Czyż
może być przyjemniejszy dla książkoholika sposób na odświeżenie
sobie ważnych wydarzeń z przeszłości niż
powieść historyczna? Przyznam szczerze, że ja bardzo je lubię –
jeśli opowieść poprowadzona jest umiejętnie, wydarzenia ożywają
i nabierają barw, a ja dzięki temu, że zżywam się z
fikcyjnymi bohaterami, szybciej zapamiętuję fakty, które od czasów
szkolnych zdążyły ulecieć mi z pamięci. Dlatego – a także z
powodu ciekawości jak też dalej potoczyły się losy Heńka Wcisły,
którego poznałam w poprzednim, pierwszym tomie jego przygód pod
tytułem Śmierć
frajerom –
sięgnęłam po powieść, której akcja toczy się w Polsce drugiej
dekady XX wieku, czyli Złotą
maskę.
W tle przewrót majowy, marszałek Piłsudski, masońskie salony
Warszawy, a na pierwszym planie młody kasiarz (czyli osoba włamująca
się do kas pancernych) Wcisło. Co wyszło z tego połączenia?
Henryk
Wcisło właściwie nie jest już kasiarzem, skończył z
awanturniczym życiem i pragnie się ustatkować. Skąd ta nagła
zmiana, zapytacie? Ano oczywiście: przez kobietę! Leokadia Rostocka
skradła serce młodego warszawiaka, który postanawia pożegnać
przestępczy światek i zarabiać na życie dzięki interesowi
rodzinnemu, jakim jest punkt napraw samochodów. Nie tak łatwo jest
jednak odciąć się od dawnego życia, skoro wciąż ma się
kolegów-złodziei, a Tata Tasiemka czy Szpicbródka nie chcą łatwo
odpuścić: w końcu Heniek był jednym z najlepszych kasiarzy…
Jakby
tego było mało, pewien młody policjant Karol Denhel, po
tym, jak przegrał w przedbiegach bitwę o uczucie Lodzi
postanawia się zemścić na młodym mężczyźnie, który słusznie
wydaje mu się cokolwiek podejrzany. Zaczyna prowadzić prywatne
śledztwo, by za wszelką cenę znaleźć haka na Wcisłę i tym
samym wyeliminować go z życia Leokadii. Czy Heniek Wcisło ma
szansę odciąć się od awanturniczej przeszłości czy też dawne
życie jednak go dopadnie?
Drugi
tom przygód spisanych przez Grzegorza Kalinowskiego w
moim odczuciu dokładnie te same zalety i wady co część
poprzednia. Co prawda tym razem mniej tu bohaterów, przez co nie
czułam się już tak zagubiona jak przy Śmierci
frajerom
(na co wpływ miało też zapewne to, że wielu z nich znałam już z
poprzedniej części cyklu), ale wciąż mam wrażenie, że ich
charaktery zostały przez autora zbyt słabo zarysowane, przez co nie
umiem do końca się z nimi zżyć. Pisarz znów przenosi
czytelnika w wiele miejsc, bo nie tylko po Warszawie poruszają się
postaci z kart powieści, lecz odwiedzają także Zakopane czy
Gdynię; wplata też w fikcyjną opowieść wiele postaci znanych z
historii, jak choćby Józefa Piłsudskiego czy Witolda Gombrowicza.
To ubarwia powieść,
a gwara warsiaska
bardzo ją uwiarygodnia. Widać zresztą, że Kalinowski zrobił
porządny research i
dogłębnie zbadał nie tylko fakty historyczne, ale też sprawdził,
jak wyglądało życie codzienne w polskich miastach w latach 20. XX
wieku. To akurat spore atuty tej historii: i skłaniam się ku
przypuszczeniu, że opisanie tła było dla autora o wiele
łatwiejsze niż nakreślenie sylwetek postaci, które to tło miały
zapełniać. Nie da się jednak ukryć, że podczas lektury książek
Kalinowskiego można się przenieść do Warszawy początku XX wieku
i zobaczyć i usłyszeć ówczesną
stolicę:
Zobaczyłem
sześciu facetów, najpierw myślałem, że przypalają papieroska, a
później się zaczęła szarpanina i strzały. Dwóch osunęło się
na ziemię, ale jeden z nich miał pistolet i klęcząc, walił z
niego jak trzeba. Czterech gości dostało charakteru w nogach i
wieli, jakby im ktoś tyłki tempertyną posmarował. Zaciąłem
kobyłę i podjechałem bliżej, okazało się, że tych dwóch
napadniętych jest rannych. Młodszy koleżka miał rozwaloną
łepetynę. Ktoś fachowo – musi być szpadryną – przypalantował mu
w łeb. Ten nieco starszy, co się przedstawił, że jest kapitanem
Wojska Polskiego, był troszkie ranny w rękie. Ten z rozwaloną
łepetyną był niegramotny, ale pan oficer zarządził że jedziemy
do szpitala na Ujazdowie.
…i
tak dalej, i tak dalej. Widzicie już, o czym mówię? Ta powieść
cudnie brzmi!
Czy
warto więc sięgnąć po Złotą
maskę?
Jeśli lubicie powieści historyczne z łotrzykowską nutą, jak
najbardziej! Ja, mimo kilku zastrzeżeń, dobrze się bawiłam
śledząc dalsze losy Wcisły i jego bliskich i mam zamiar sięgnąć
po zapowiadany, kolejny tom cyklu.
Karolina Sosnowska